http://www.test.rowery650b.eu/images/stories/inne/Gdy_ostatnia_szara_komorka/IMG_4982_resize.JPG

Głowa boli, ostatnie kilka szarych komórek stara się wyrwać na wolność.  Dam im szansę - myśli właściciel  - i jeszcze będę sławny! Rower do ręki, pierwsze lepsze schody, poręcz, hopa....i kamera, żeby uwiecznić wiekopomną scenę niczym w "Uwolnić Orkę". Tak się tworzy historię, tak się trafia do Internetu...

Artur Pałasiewicz i Michał Śmieszek

Za oknem pada prawie śnieg, w kominku przyjemnie trzaska prawie ogień, a my zakładamy na choinkę złoty łańcuch KMC. To także idealny moment na dobre noworoczne rady, postanowienia i przestrogi. No właśnie....życzylibyśmy sobie, aby poniższy felieton był dziś noworoczną przestrogą, życzeniem, aby każdy z nas zanim wyjdzie poszaleć na jednośladzie, baaaa, pojedzie na nim po bułki do sklepu za rogiem, zastanowił się czy nie zapomniał zabrać głowy oraz kasku.

Do stworzenia tego krótkiego tekstu namówiłem mojego dobrego znajomego po tym jak obejrzałem w sieci filmik prezentujący kompilację tzw. "Bike fails". Oglądając dziesiątki scen ukazujące mrożące krew w żyłach upadki uważny obserwator dojdzie do bardzo smutnego wniosku - "Głupich nie sieją, sami się rodzą". Bo jak inaczej nazwać osobników wykonujących karkołomne triki na rowerach bez jakiegokolwiek zabezpieczenia? Ja wiem, że prędzej czy później zadziała prawo Darwina, tylko dlaczego mają cierpieć niewinni - rodzice, przyjaciele, przechodnie.

Mówimy o rzeczach oczywistych. Kask przydaje się nie tylko, gdy trzeba wyrwać laski robiąc triki jak ten dzielny chłop na zdjęciu. Sytuacji niebezpiecznych nie trzeba szukać, one same nas znajdują, czy się o to prosimy czy nie. Autor tej opowieści na szczęście należy do grupy "normalnych" ludzi, człowiek starej daty - w kasku jeździ przykładnie, nawet na siku zakłada orzeszek. Od niedawna śmiga na Paeak'u 29. Wydawać by się mogło, że takiemu, to nic stać się nie może, bo kolarz uważny a rower większy, stabilniejszy, bezpieczniejszy. Ble ble ble - nic bardziej mylnego. Są sytuacje, gdy rozmiar koła naprawdę nie ma znaczenia. Dobraa, koniec pitolenia - oddaję głos koledze.

cyclist-crashes-flips-over-bicycle-mid-air-blooper-picture

"Kask… Ozdoba, bajer, szpan, gadżet czy rzecz potrzebna? Swego czasu ustawodawcy (jak niektórzy mówili, lobby kaskoproducentów) rozważali wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku. Oczywiście „ZA” było także lobby fryzjerów… J Przepis przepadł, zapewne miłośniczki koków, tapirów i lakieru, co to nie da mu rady nawet „Katrina” miały wpływ na głosowanie… Znalazłem nawet w necie stwierdzenie, że kaski to na co komu i do czego, bo są be i tyle. Jak wywodził autor artykułu, aktywny w Warszawskiej Masie Krytycznej, używanie kasku jest wręcz niebezpieczne… Autor powołał się nawet na opiniotwórcze badania, przeprowadzone za granicą. Pozwolę sobie zacytować ten fragment ze strony WMK: „ Obowiązkowe kaski wprowadziła np. Australia, gdzie zamiast zmniejszyć liczbę urazów, zmniejszyła się liczba rowerzystów na ulicach, a pomimo tego liczba wypadków pozostała taka sama (Robinson BMJ.2006; 332: 722-725). Samo promowanie kasków też może przynosić negatywne efekty - przekonali się o tym Duńczycy (Copenhagenize). Pomimo tych danych nie jesteśmy przeciwni używaniu kasków - jednak każdy powinien podejmować taką decyzję samodzielnie, na podstawie zweryfikowanych danych a nie stereotypów. Na pewno kaski są przydatne podczas jazdy w trudnym terenie, na zawodach sportowych czy dla osób które nie jeżdżą na rowerze wystarczająco dobrze. Podczas zwykłej jazdy na ulicach kask zwiększa nasze poczucie bezpieczeństwa, co prowadzi do bardziej niebezpiecznych zachowań. Zauważono także, że kierowcy zachowują mniejszą odległość podczas wyprzedzania rowerzystów w kasku.”

No i co ? Jeździć w kasku, czy nie jeździć ???

Przez wiele lat nie miałem kasku, choćby tylko dlatego, że w kaskach (raczej ochraniaczach) jeździli tylko profesjonaliści na Wyścigu Pokoju… Teraz można kupić każdy rozmiar, kolor, wzór i co tam jeszcze. Ceny – od mini do maxi… Czasem brak tylko coolerków w czasie upałów lub schładzania wodą (to akurat czasem jest, ale nie w upał)… Waga – od normalnej (co by to nie było) do mini dla walczących o każdy gram wagi sprzętu.

DH 1998 filtered

Wybór ogromniasty. Tylko znów - czy kupić i jeździć ???

Kupiłem kilka lat temu kask – wlazłem do sklepu, był jeden model na mój łeb, zapłaciłem, założyłem i pojechałem. Kask „Author Reflex”, oczywiście z certyfikatem, niska półka, ale za to wysoka waga… Tylko jakie ma to znaczenie? Ważne jest zadanie, jakie kask ma spełnić – chronić głowę i tyle.

IMG 4982 resize

IMG 4977 resizeIMG 4979 resize

Kilka lat jeździłem i nic… Czasem zastanawiałem się, po cholerę mózg grzać w tej kokilce... No i do czasu… Wracałem do domu Wałem Miedzeszyńskim, chodnikiem, a wiadomo: szeroko, równo, to i się leci… Jechałem tak około 25 km/godz. Na wysokości Saskiej Kępy coś remontowali, stały metalowe płoty i było węziej. Naprzeciwko mnie jechały na rowerkach dwie osoby, więc z lekka przytuliłem się do płotów. Pierwsze, co pamiętam, to to, że leżę na chodniku na prawym boku, w pozycji tzw. embrionalnej i usiłuję usiąść – za każdym razem jednak przewracam się z powrotem na chodnik. Jadący rowerzyści pomogli mi usiąść, oprzeć się o płot. Dogadali się ze mną, sprawdzili, jak reagują moje oczy, czy jestem w stanie policzyć prawidłowo ilość pokazywanych palców. Powiedzieli, że wyglądało to masakrycznie – nagle rower stanął a ja wyleciałem w górę, przeleciałem kilka metrów w powietrzu i walnąłem w chodnik. Kask był rozbity z tyłu. Dlaczego z tyłu? Nie wiem, przecież na logikę leciałem łbem do przodu… Rower zatrzymał się tak nagle, ponieważ wystający drut, którym skręcano płoty, złapał za korbę… Nie miałem innego wyjścia, tylko musiałem polecieć.

chinese bicyclist 01bicycle-accident-flooded-road

I tu wracamy do sedna rzeczy – jeździć w kasku czy nie? Nie był to maraton w górskim terenie lub nawet MTB między drzewami – ot, zwykła cyklistyka asfaltowo-chodnikowa, więc wydawałoby się, że bezpieczna. Co by było, gdybym nie miał kasku? Nie wiem…. Ciężki uraz czaszki z trudnymi do przewidzenia skutkami. A może roślinka, trup ? Można gdybać, ale uderzenie było na tyle silne, że straciłem pierwszy raz w życiu na dłuższy czas przytomność.

Reasumując – nikt mnie nie przekona, że kask to fanaberia i rzecz zbędna, a jeżdżąc w kasku prowokuję wypadki. Będę jeździł tylko w kasku, i nikt, powtarzam nikt mnie nie przekona, że to bez sensu… A Wy? też tak uważacie"

Bicyle Crash

 

Poniższa historia jest jedną z tryliarda, jakie każdego dnia odnotowują kronikarze na świecie, niczym wyjątkowym - w Internecie można w końcu znaleźć znacznie bardziej drastyczne opowieści i zdjęcia. Ale być może właśnie ze względu na "prostotę" przypadek Artura jest mimo wszystko tak warty opowiedzenia, szczególnie w kontekście rowerzystów, którzy czasami wylogowują się z sieci i wyskakują poszaleć na bajku. Być może uzmysłowi, że  w każdej chwili może nas spotkać "epic bike fail". Dlatego  pamiętajmy, aby wychodząc z domu oprócz kamerki HD każdy z nas zabierał ze sobą kask oraz wspomnianą głowę. Szczęśliwego Nowego Roku i stopy wody pod kilem!