P1210733-1

Niedawno miałem przyjemność używać oraz przedstawić na naszej stronie hamulce tarczowe HYGIA USAGI. Ponieważ test potwierdził dotychczasowe pozytywne recenzje, Team29er postanowił gruntownie przebadać najnowsze tajwańskie dziecko: HYGIA SLP (SUPER LIGHT PROCECT), które według zapewnień producenta ma być połączeniem ultra niskiej wagi i jeszcze większej siły hamowania znanej z modeli ELITE i ASPIRE. Czy rzeczywiście udało się to osiągnąć oraz czy „wycieniowanie” elementów nie wpłynęło negatywnie na trwałość wykaże poniższy, długodystansowy test.

Michał Śmieszek

 

Dla przypomnienia: HYGIA to jeden z prężniej działających tajwańskich wytwórców komponentów rowerowych, który specjalizuje się w produkcji oraz rozwoju systemów hamulcowych. Wyróżniającą cechą wszystkich oferowanych modeli HYGIA jest niska waga, wysoka jakość wykonania, obróbka CNC poszczególnych elementów, anodowanie w kilku najmodniejszych kolorach. Hamulce Hygia można spotkać w rowerach takich znanych marek jak hiszpański BH, amerykański FUJI. O ile w naszym pięknym kraju HYGIA jest marką jeszcze słabo rozpoznawalną to np. za Wielką Wodą, w Niemczech i u naszych południowych sąsiadów znajduje coraz więcej użytkowników i zwolenników. W Polsce jedynym oficjalnym przedstawicielem marki HYGIA jest firma EXTREMEBIKE z Radomia.

START =  WYJĘCIE Z PUDEŁKA

Jak zapowiedziałem na wstępie, pod nóż trafiło najmłodsze dziecko tajwańskiej fabryki: HYGIA Super Light Project (w skrócie SLP), Inżynierom przyświecał prawdopodobnie jeden cel: WAGA & SKUTECZNOŚĆ. Panowie z pod znaku zodiaku Autocad nie silili się na stworzenie Tajwanu od nowa tylko połączyli lekkim przewodem PVC mocno wycieniowaną klamkę hamulcową USAGI z odchudzonym zaciskiem wyglądem bardzo zbliżonym do modelu ELITE. Dodatkowo diecie poddano tarcze hamulcowe, których waga wynosi obecnie 81g/szt.

Pudełko skrywające SLP jest równie mało atrakcyjne i nie przykuwające uwagi jak w przypadku starszych braci. Szkoda, gdyż nierzadko sprzedawcy wystawiają komponenty w fabrycznych opakowaniach. Najwyższe modele konkurencji prawie zawsze zapakowane są w charakterystyczne pudełka przykuwające wzrok przyszłego nabywcy. Dodatkowy koszt jest niemal nieistotny tym bardziej jeśli głównym celem firmy Hygia jest zdobycie jak największego udziału w rynku. Dobrze skrojone opakowanie w pewnym sensie świadczy o klasie produktu. Zostawmy tekturę w spokoju – do hamowania służą hamulce.

A te prezentują się nad wyraz okazale: Biały kolor zacisków i klamek, koresponduje z czernią przewodu PVC oraz czerwienią anodowanych dekli zbiorniczków wyrównawczych i śrub tłoczków w zaciskach. Jak wspomniałem wyżej, białe klamki hamulca są wierną kopią USAGI, dlatego niestety nadal jesteśmy skazani na jednoczęściową obejmę kierownicy, krótkie dźwignie (informacja dla tych co to muszą mieć minimum trzy paluchy na dźwigni żeby w ogóle zahamować). Ponownie zmuszeni jesteśmy do zdjęcia wszelkich stojących na drodze chwytów, manetek, rogów, dzwonków, lampek  Skoro to nowy, elitarny model – można było pokusić się o to niewielkie przeprojektowanie mocowania. Cóż, może kiedyś…

P1210733-1

Trochę zaskakuje fakt, że producent nie zdecydował się na zastosowanie karbonowych dźwigni – urwało by się jeszcze parę gram do czego teoretycznie zobowiązuje nazwa „Super Lite Project”. Rozsądnym wytłumaczeniem jest jednak postawienie na trwałość i sztywność konstrukcji. Klamki i tak są dość okrojone w porównaniu do konkurencji. Dźwignie posiadają regulację odległości klamki za pomocą czerwonego aluminiowego pokrętła. Przybliżenie klamki powoduje jednocześnie kompresję tłoczka i skrócenie skoku klamki

Jak ktoś ma zacięcie i fundusze to sobie najwyżej sam dźwignie dorobi i wymieni stalowe śruby na tytanowe lub aluminiowe. A propos śrub mocujących… producent zastosował mało popularne jeszcze rozwiązanie – gniazda typu Torx (rozm.25). Trzeba zatem pamiętać żeby w przydomowym warsztacie znalazł się odpowiedni klucz. Niewątpliwie wyglądają ładniej od oklepanych gniazd imbusowych i wolniej się wyrabiają. Zysk na masie jest żaden.

To co odróżnia zestaw HYGIA SLP, to zaciski, które od razu przykuwają baczniejszą uwagę. Są naprawdę wzorowo wykonane. W przeciwieństwie do tańszego brata są wycięte i kute na zimno z jednego kawałka aluminium. Ten zabieg pozwolił na uzyskanie wyjątkowo niskiej wagi przy zachowaniu odpowiedniej sztywności. Prawdopodobnie użyto lekkiego stopu 6061. Kolejnym, charakterystycznym elementem jest anodowana na czerwono duża śruba mocująca tłoczki. Od razu przestrzegam wszystkie „złote rączki” pragnące serwisować zaciski – bez specjalnego klucza wpustowego się nie obejdzie. Mesel i młotek odpada!

Naturalnie obydwa zaciski posiadają mocowanie post-mount, co gwarantuje dokładne i łatwe ustawienie względem tarczy. W zestawie znajdziemy standardowe adaptery w standardzie międzynarodowym IS2000. SLP w Polsce do kupienia są jedynie w komplecie z tarczami 160mm. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zastosować tarcze 180mm, ale niestety nie będą to już super-lekkie DF-04 tylko nieco cięższe DF-02.

Wszystkie hamulce Hygia stosują klocki w standardzie Shimano – kompatybilne z XTR i XT. Jest to bardzo dobre rozwiązanie ze względu na łatwą dostępność tych okładzin w sklepach.

P1210730-1

JAZDA = 0 – 200km

Montaż – tradycyjnie bezproblemowy. Zaciski bez zbędnego kwękania ustawiły się równolegle do tarcz. Dopiero po złożeniu całości okazuje się, że przednia tarcza ma bicie – na tyle irytujące, że postanawiam je wykasować. Cóż, nawet najlepszym zdarzają się takie wpadki, więc nie traktowałbym tego jako „normę”. Myślę, że Extremebike nie będzie robił żadnych problemów, jeśli taką wadę zauważymy i zgłosimy odpowiednio szybko. Moja ambicja oraz chęć hamowania zmusiły mnie do własnoręcznego gięcia, kucia, wypalania – słowem kowalstwo artystyczne. Udało się!

Na początku hamulce nie hamują, tylko bardzo skutecznie spowalniają, co też nie dziwi. Okładziny i tarcze jeszcze są świeże i dopiero „poznają się”. W domyślnym ustawieniu skok klamki jest stosunkowo długi. Oznacza to, że moment hamowania jest opóźniony. Klamka jest „miękka” w odczuciu w trakcie pracy. Przedni hamulec jest wyraźnie sztywniejszy.

Docieranie klocków odbywało się prastarym systemem lekkiego hamowania w trakcie jazdy. Przy takiej metodzie, szczególnie w przypadku klocków żywicznych należy uważać, gdyż zbyt długie hamowanie bez odpuszczania może spowodować zeszklenie powierzchni okładzin a w konsekwencji odwrotny do zamierzonego efekt. Tak jak w trakcie docierania USAGI tak i tu siła hamowania rosła z każdym przejechanym kilometrem. Po około 50km przedni hamulec uzyskał maksymalną moc, natomiast tylni był jeszcze nieco słabszy.

Ponieważ preferuję krótki skok dźwigni, postanowiłem zwiększyć ciśnienie w układzie poprzez wkręcenie tłoczka w klamce hamulcowej. Wystarczy do tego 2.5mm klucz imbusowy. Ten sposób regulacji nie powoduje zmiany odległości klamki od kierownicy, tak jak np. w przypadku starszych modeli Shimano lub Hayes. Poprawa była natychmiastowa – tak jak lubię.

370km - Klocki są już dotarte. Hamulce do tej pory działają wyśmienicie. Wydawać by się mogło, że do 29era powinno się zakładać tarcze co najmniej 180mm. Nie zgadzam się. SLP blokują koła bez problemu. Tylni hamulec jest nadal bardziej „gąbczasty” od przedniego, ale przyzwyczaiłem się i wręcz polubiłem taką jego charakterystykę pracy.

W trakcie sesji zdjęciowej mojego Instincta 29 oraz Superiora Team 29 zauważam, że prawa dźwignia nie odbija tak szybko, jak lewa – jakby była gdzieś regulacja tłumienia powrotu. Nie jest to w tej chwili uciążliwe, ale zastanawiające. Postanawiam zmniejszyć ciśnienie i wykręcam o obrót tłoczek. Udało się..Tłumienie ustało.

420km rower stoi przez kilka godzin w pełnym słońcu. Rozgrzany jak kaflowy piec. Chcę ruszyć, a tu klops! Tylnie koło przestało się obracać. Okazuje się, że sierpniowe słońce rozgrzało układ hamulcowy na tyle, że tłoczki wysunęły się nieznacznie i okładziny dociskają tarczę. Jestem trochę zaniepokojony gdyż do tej pory takie „rewolucje” zdarzały się w przypadku zapowietrzonego lub „niedolanego” układu. Nauczony już doświadczeniem przekręcam dosłownie pół obrotu czerwone pokrętło na klamce powodując nieznacznie wykręcenie tłoczka. Momentalnie klocki odpuszczają. Wsiadam na rower i testuję…

430km - w tym 5km samego hamowania, temperatura w słońcu 42 stopnie…. I zero problemów. Owszem klamka jest wyraźnie sztywniejsza niż wieczorem dnia poprzedniego, ale koło obraca się płynnie. Wraz z końcem dnia, klamka zwiększa swój „skok”.

500km jeszcze bardziej wkręcam tłoczek. Teraz to jest żyleta. Co ciekawe modulacja jest nadal na przyzwoitym poziomie. Kolejne kilka „chwil” w słońcu i klamki praktycznie przestają się uginać, ale oba koła kręcą się swobodnie. Niemniej dla świętego spokoju i czystości ducha postanawiam trochę popuścić tłoczek. No to hamujemy dalej….

SLP_1

PIERWSZE PODSUMOWANIE – TEORIA SPISKOWA

Niezwykle precyzyjnie wykonane hamulce tarczowe. Modne kolory poszczególnych elementów podkreślają nietuzinkowość sprzętu. Zaskakuje też naprawdę niska waga, szczególnie w relacji z ceną detaliczną. Siła hamowania oraz sztywność są tylko nieznacznie lepsze od cięższego USAGI. Dla przeciętnego Kowalskego praktycznie bez znaczenia, ponieważ oba modele są bardzo skuteczne. Różnicę docenią dopiero entuzjaści, szczególnie ci, którzy z hydrauliką obcują od dawna.

Należy podkreślić, że już przy 160mm tarczy, SLP są wyjątkowo skuteczne, nawet jeśli jadący waży więcej niż 100kg. Myślę, że niemal wszystkim przypadnie do gustu modulacja - moment blokady koła jest łatwo wyczuwalny. Mając już do czynienia z innym modelem – USAGI, śmiem twierdzić, że jest to bardzo pozytywną, wspólną cechą produktów HYGII. Niewątpliwie, osoby które przesiadają się z modeli „ostrzej” pracujących, będą przez chwilę narzekać, a konserwatyści w ogóle nie zdecydują się na zakup. To już indywidualna sprawa.

Pierwsze tygodnie testu pokazały również, że modele HYGIA oparte na podobnej konstrukcji dźwigni hamulca, tj USAGI i SLP mają niestety swoje ograniczenia konstrukcyjne. Mam tu na myśli wspomnianą wcześniej podatność na utwardzanie klamki wraz ze wzrostem temperatury pracy układu hamulcowego, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do blokady koła. Co ciekawe, najwięcej „problemów” sprawiał tylny hamulec.

Wedle mojej teorii jest to skutek miniaturyzacji zbiorniczka wyrównawczego, który faktycznie w porównaniu np. do takiego Shimano XT jest niewielki. Skutkiem tego właśnie, charakterystyka pracy układu jest w większym stopniu niż zwykle zależna od temperatury płynu hamulcowego. Im większa tym mniej miejsca dla niego pozostaje. Efekt nasila się, gdy postanowimy znacznie utwardzić klamkę poprzez wkręcenie tłoczka w hamulcu (zwiększenie ciśnienia płynu). Do sceptyków – należy zaznaczyć, że niemal każde hydrauliczne hamulce tarczowe zachowują się podobnie. Nie należy rwać sobie włosów ani bluzgać jak szewc tylko po mału znaleźć „złoty punkt”.

Jeśli tak jest w istocie, to oprócz regulacji równie ważne mogą okazać się regularne przeglądy, wymiana płynu DOT (który lubi chłonąć wilgoć), niedopuszczanie do zapowietrzenia. Myślę również, że napełnienie układu szlachetniejszymi odmianami DOTa ze zwiększoną odpornością na przegrzewanie i przesuniętym punktem wrzenia również jest nie bez znaczenia.

Reasumując, w tej chwili jestem pod wrażeniem efektu pracy inżynierów firmy HYGIA. Model SLP potwierdza wysoką jakość produktów tej firmy. Co więcej, stanowi realną konkurencję dla znanych marek – SHIMANO, HAYES, FORMULA pod względem wagi, jakości pracy, wykonania i wreszcie ceny! Jeżeli przyszły użytkownik jest w stanie przymknąć oko na opisane ograniczenia konstrukcyjne, to szeroki uśmiech i satysfakcją są gwarantowane!

Czas, kolejne kilometry, wreszcie polskie warunki klimatyczne zweryfikują niebawem wrażenia tu przedstawione. Mam zamiar na bieżąco relacjonować to co się dzieje w królestwie hamulców HYGIA.

*****************

 TEST SLP - CIĄG DALSZY (12.10.2010)

Jak obiecałem tak się wywiązuję. Hamulce przejechały już około 1500km.

W międzyczasie:

800km - Maraton w Poznaniu, żadnych problemów...aż do 30km kiedy okazuje się, że od dłuższego czasu jadę na zaciśniętym hamulcu. Piana na ustach nie pozwala mi dłużej kontemplować przyrody. Szybki ruch wykręcający tłoczek dźwigni i fruuu prze siebie. Czas na dokładną analizę i ewentualne zmiany.

950km - Wspólne konsultacje z szefostwem ExtremeBike doprowadzają do zmiany płynu na szlachetniejszy. Powodem jest wspomniana wcześniej "czułość" hamulca na zmianę temperatury, oraz informacja o poprawionym działaniu całego układu. Hamulce wymagają stosowania płynów DOT ale nie silikonowych.Wybór pada na płyn MOTUL RBF 600, który ma doskonały stosunek możliwości/cena i jest stosowany w  wyścigowych układach hamulcowych. Najważniejsza jest tu znaczna różnica zakresu temperatur. 0.5l kosztuje 35PLN. Również przyzwoitym i tanim rozwiązaniem będzie płyn ATE DOT4 BLUE RACING lub zwykły DOT 5.1 (nie silikonowy!)

Zmiana przynosi nad wyraz dobry efekt. Płyn ma inną ściśliwość niż fabryczny - klamka nie jest już tak gąbczasta przy czym nadal modulacja jest na równie wysokim poziomie. Testowa jazda na lekko zaciśniętym hamulcu za samochodem nie powoduje puchnięcia klamki a "fading" następuje dopiero w warunkach raczej nie możliwych do osiągnięcia w normalnym użytkowaniu. Na szczęście wszystkie o-ringi, tłoczki  wytrzymują ten nagły atak.

1200km - Mazovia MTB w Nowym Dworze Mazowieckim. Piękna pogoda. Najmniejszych problemów. Wyjątkowo, ten maraton traktuję testowo - opony i hamulce. I jedne i drugie nie sprawiają żadnych problemów. Pełnia zadowolenia.

1300km - Epilog Mazovii w Łomiankach - prawie jak "lajcik" robi dużą różnicę. Odcina mi prąd po pierwszych kilometrach, ale tym razem to wina "podającego tlen i glikogen", Hamulce bezproblemowo choć przez chwilę miałem ochotę zrzucić na nie winę.

ok 1500km - cud, miód i orzeszki. Żadnych większych problemów. Jedynie nagła zmiana temperatury otoczenia - z zimnego dworu do ciepłego przedpokoju powoduje od czasu do czasu niewielkie twardnienie dźwigni.Stan okładzin: ok 20% zużycia. Zaczyna brakować mi samozaparcia do pucowania białych korpusów zacisków...

AKTUALIZACJA TESTU 13.01.2011

No i mamy nowy roczek. A nowy roczek to nowe zmiany i nowe informacje. Od października, kiedy to ukazała się ostatnia aktualizacja hamulce "przejechały" parę dodatkowych kilometrów. Przede wszystkim jednak najlepszym testem okazała się dla nich zima, która w tym roku "zaatakowała" nasz kraj stosunkowo wcześnie. Spadki temperatury i solanka na warszawskich ulicach odbiły swoje piętno na pracy układu hamulcowego. Ale Hygia przeżyła, przeżyła i ma się całkiem dobrze...W nagrodę za, w gruncie rzeczy bez awaryjną pracę zafundowałem SLP "upgrejd" - zamieniłem standardowe przewody PVC na polecany przez producenta i dystrybutora zestaw w stalowym oplocie, oraz założyłem z przodu tarczę 180mm w miejsce ultralekkiej sto sześćdziesiątki.

2350 km - (Grudzień), śnieg sypie się z nieba. Hamulce hamują bez problemowo, ale są bardzo wrażliwe na nagłe zmiany temperatury. Ujemna, kilkunastostopniowa temperatura powoduje, że płyn hamulcowy gęstnieje - klamka się utwardza i nie udbija tak żwawo jak zwykle. To jednak nie jest duży problem - trzeba się po prostu przyzwyczaić, że fizyki nie da oszukać. Pewnego rodzaju kłopot pojawia się w chwili, gdy rower zmienia miejsce postoju - z mroźnego dworu  na ciepły korytarz. W przeciągu paru chwil płyn się rozpręża i klocki blokują koło a dźwignia hamulca przestaje się ruszać. Jedynymi sposobami na powtórne uruchomienie układu jest:

  1. cierpliwość derwisza - aż samo puści 
  2. drobny ruch czerwonym pokrętłem regulacji tłoczka (jeśli na to pozwala)
  3. wykręcenie o pół obrotu tłoczka

W najgorszych dniach grudnia jestem zmuszony podróżować na rowerze do pracy. Szczególną uwagę poświęcam zaciskom - obserwuję czy tłoczki wysuwają się równo, oraz jaki wpływ ma uliczna solanka na tarcze i okładziny. Przyznam, że SLP wychodzi z tego testu zwycięsko - oba tłoczki pracują niemal tak samo, a okładziny nie znikły od mielenia soli, piachu i śniegu. Jedynie tarcze pokryły się rdzawym nalotem w miejscach, gdzie nie mają kontaktu z klockami. 

Praktycznie co dwa dni a czasami po każdej poważniejszej (czytaj brudniejszej) jeździe rower trafia do wanny, z czego cieszy się niezmiernie moja żona Małgosia. I tak na przemian - raz kąpiel solna raz w ciepłej wodzie.

2700km (styczeń) - hamulce otrzymują "serwis pack", tym razem nie od Microsoftu, ale od Extremebike. Oprócz świeżego płynu hamulcowego DOT4 RBF600, wymieniam czarny pancerz PVC na taki fikuśny srebrny w stalowym oplocie. Chcę się przekonać "na własne końce palców", czy zmieni się charakterystyka pracy hamulca..Ponadto zakładam tarczę 180mm z przodu - też bardziej z ciekawości niż z realnej potrzeby, gdyż poprzedniczka dawała sobie radę z zatrzymaniem moich 115kg .

Czy coś się zmieniło? Przyznam uczciwie, że niewiele, ale też wcale nie oczekiwałem drugiego "Cudu nad Wisłą". Dla osoby, która ma małe doświadczenie z hamulcami hydraulicznymi zmiana będzie prawdopodobnie niedostrzegalna. Ja owszem, wyczułem przyjemne usztywnienie klamki w trakcie hamowania. Reakcja jest szybsza. Podkreślam jednak że standardowo montowany przewód też doskonale spełnia swoją rolę. Konkretną zmianę przyniosła zmiana tarczy na większą. Jednak w tym przypadku, moim zdaniem, nie tylko te dodatkowe 20mm poprawiło hamowanie. Tarcza DF02 (Usagi/Elite) ma zupełnie inny kształt  oraz powierzchnię roboczą.niż ultra lekka DF04 (SLP). Dosłownie kilka km pulsacyjnego hamowania wystarczyło aby tarcza dotarła się. Rower staje niemal dęba przy mocniejszym naciśnięciu dźwigni.

Z innych ciekawostek...opłaciło się przelanie układu świeżym płynem. W trakcie wymiany okazało się bowiem że w październikowy płyn zdążył się już skazić. W strzykawce odpowietrzającej wyraźnie było widać czarne smugi brudu. Sądzę, że winowajcą jest niestety aura i ciężkie warunki w jakich musiały pracować zaciski a nie brak szczelności połączeń.

Dlatego pozwolę sobie na dobrą radę nie tylko dla użytkowników Hygii, ale dla wszystkich zimowych rowerzystów posiadających hydrauliczne hamulce tarczowe: wymieńcie płyn/olej przynajmniej raz w zimie. Zobaczycie, że się opłaci.

Zima jest dopiero na półmetku. Przede mną jeszcze sporo kilometrów między innymi podczas zimowej edycji Mazovia MTB. 

3200km - Jeździmy dalej. W lutym dużo śniegu nie było, za to było miejscami mokro i mroźno. Hamowanie praktycznie bez zmian, nie ma powodu do większych narzekań. Układ nadal twardnieje podczas silnych mrozów, co naturalnie odbija się na modulacji. Siła hamowania na przyzwoitym poziomie - można bezpiecznie wyhamować się przed światłami lub przyczajonym policjantem.

W ostatnich dniach lutego postanowiłem wyczyścić zaciski i zobaczyć w jakim stanie są tłoczki oraz same klocki. I tu zaczęły się schody. Zaciski Hygia mają opatentowany system wymiany klocka, który z jednej strony jest bardzo pewny a z drugiej, jak się okazało, mało odporny na polską zimę. Aby wymienić okładziny należy odkręcić imbusikiem malutką śrubkę. Ta z kolei blokuje sworzeń który trzyma okładziny w jednym miejscu. Wysoka precyzja wykonania powoduje tu jednak niezamierzony efekt, gdyż ów dobrze spasowany z otworami sworzeń najzwyczajniej w świecie, zapiekł się od soli. Moje pieszczoty i prośby na nic się zdały. Nawet wołanie o pomstę do Nieba nie pomogło. Polska prawdziwa sól....nie ma co! A mówią, że szewc w dziurawych butach chodzi...

Przyznam się Wam, że miałem już pietra bo nawet próba udarowa też nie przyniosła efektu. Ale udało się....dopiero wtedy, gdy cały zacisk trafił w objęcia szczęk imadła. A te, nie od razu, wycisnęły ten cholerny kawałek stali. Wniosek jest jeden: Drogi Kliencie, posiadaczu hamulców Hygia, jeśli jeżdzisz w ciężkich warunkach pogodwych musisz od czasu do czasu wyjąć klocki. Sworzeń dobrze nasmaruj smarem miedzianym, bo kto nie smaruje, tego później boli...!!! Stan oryginalnych okładzin możecie sami ocenić - dają radę.

Bądźcie czujni!

P1230421P1230415P1230416