Jak Wasze przygotowania do startu w Mazowieckim Gravelu? Noga zrobiona? D*** utwardzona? Jeśli tak, lub raczej tak, to czas popracować nad strategią. Na szczęście organizatorzy ujawnili wreszcie dokładny przebieg trasy, więc do dzieła ... ;)
Artur Drzymkowski
Mazowiecki Gravel - trasa
Trasa ultra-maratonu gravelowego Mazowiecki Gravel, w prawie całym okresie zapisów była znana z grubsza :). Na pogiętym nieco kole, mieliśmy wypunktowane miejsca o szerokim spektrum walorów krajoznawczo-turystycznych. Na szczęści zgodnie z obietnicą, na ponad miesiąc przed startem poznaliśmy dokładny przebieg trasy. I choć ostrzegawczo ma ona w nazwie BETA, czyli mogą być zmiany, to spokojnie możemy planować: gdzie odpocząć, gdzie przycisnąć, gdzie szukać noclegu i co odpowiedzieć gdy w domu spytają - a kiedy wrócisz ;)
A trasa prezentuje się w następujący sposób:
Ja osobiście, korzystając z zaproszeń organizatorów, miałem okazję oponami własnego roweru sprawdzić ostanie 100 km trasy. I ogólnymi wrażeniami niniejszym chciałem się z Wami podzielić.
Gravelowa klasyka - podczas wyścigu dokładnie tak to będzie wyglądać. Tylko będzie cieplej i bardziej zielono :)
Generalnie na trasie możemy się spodziewać wszystkich, powszechnie występujących rodzajów nawierzchni, które można spotkać na Mazowszu. Zaczynając od odcinków dróg asfaltowych o wszystkich stanach nawierzchniach, przez szutrowe i polne drogi, po leśne nieoczywiste przecinki. Dla "Wiślaków" znajdzie się nawet kawałek wału, nie po płytach niestety, ale zawsze ;). Na tych ostatnich 100 km trasy, trafiliśmy w lesie na rozlewisko na drodze rozjeżdżonej przez ciężki sprzęt. Udało się nam jednak pokonać je suchą stopą po drewnianej konstrukcji wyglądającej na tamę bobrów. Oczywiście, jak to na Mazowszu, trafiły się odcinki piaszczyste oraz mocno piaszczyste ;)
(fot. Jacek Nosowski) Taki mały ja, taki wielki las ... w momencie by przebiliśmy się przez piaszczysty odcinek, który mocno rozciągnął naszą grupkę ;)
Są też odcinki "specjalne"! Na przykład, na odcinku okrążającym Zamek w Czersku, po asfaltowym podjeździe, czeka Nas emocjonujący zjazd po luźnych kamykach w slalomie między zwiedzającymi. Po zjeździe można się zatrzymać na chwilą u podnóża skarpy i podziwiać zamkową basztę.
W trzech miejscach na trasie, będzie okazja uruchomić inne partie mięśni niż te, które zazwyczaj są zaangażowane podczas jazdy na rowerze. A to za sprawą wspinania się po schodach na i z mostów.
Nawigacja na trasie
Podczas terenowych wyścigów ultra, nawigacja jest kluczowa gdyż jedziemy po śladzie wytyczonym przez organizatorów. Ponieważ w niektórych miejscach trasa wiedzie nieoczywistymi drogami czy też ścieżkami, nieodzowne jest kontrolowanie jej na urządzeniu, które nas prowadzi. Niestety chwilowy brak uwagi lub pogaduszki towarzyskie, mogą się skończyć poznawaniem "poza-konkursowych" okolic ziemi mazowieckiej i nabijaniem nadprogramowych kilometrów. W takich przypadkach należy pamiętać o zasadzie, powrotu na trasę z miejscu, z którego się "zboczyło". I te zagubienia i powroty, również przetestowaliśmy dla Was ;)
Ostatnie schody na trasie czyli wejście na most nad Wisłą w Górze Kalwarii. Do mety został dystans na przysłowiowy rzut mokrym beretem, więc uśmiech jak najbardziej na miejscu :)
Jaki rower/opony będzie najlepszy na Mazowieckiego Gravela?
Zapewne niektórzy z Was, zadali by pytanie: jaki rower będzie najlepszym wyborem? Mazowiecki Gravel ja sama nazwa wskazuje, sugeruje gravela ;) Ale nie narzuca! Dość powiedzieć że podczas ustawki, naszą grupkę prowadził kolega na rasowym twentyninerze z przystawką czasową i oponami 2,2". A jeden z organizatorów Bartków, całą trasę objechał na fullu mtb. Tak więc, każdy jedzie na czym chce, na czym mu wygodnie :)
Kolega Jacek na własnym przykładzie zachęca do montażu lemondki (przystawi czasowej), która na odcinkach asfaltowych da wytchnienie dłoniom, ramionom i tyłkowi ... ;)
Ostanie trochę ponad 10 kilometrów to już same drogi asfaltowe. Jest jeden większy podjazd, ale potem już łagodnymi hopkami docieramy do Warki. Podczas naszej ustawki, na tym odcinku mieliśmy wiatr w plecy, więc finisz był niemal euforyczny, czego każdemu startującemu serdecznie życzę.
(zdj. Bartek Swacha) No i meta! Docieramy witani przez Hetmana Stefana Czarnieckiego na rynku w Warce :)
UWAGA! Z ostatniej chwili
Objeżdżając standardową swoją pętlę, w sobotni wieczór, spotkałem Bartka (jednego z organizatorów), który wracał właśnie po pełnym objeździe trasy. Od czwartkowego wieczora do sobotniego popołudnia, w 50 godzin, chłopaki przetestowali na własnych organizmach, to co przygotowali dla startujących w ich imprezie. Sprawiedliwe i godne pochwały :). Z krótkiej rozmowy wynikło, że na północy czekają Nas piaski (tutaj Bartek krytycznie zerknął na opony o szerokości 42C w moim gravelu), ale unikniemy przeprawy przez zalane łąki w pobliżu Liw :) Zapewne więcej szczegółów poznamy, wkrótce z informacji, które wypłyną na socjale, oraz w oficjalnych komunikatach na stronie https://mazowieckigravel.pl/.
I jeszcze na koniec ...
Jeśli z różnych względów nie zdecydowaliście się na zapisanie na Mazowieckiego Gravela, to Jego organizatorzy z pewnością nie będą mieli za złe, jeśli wykorzystacie Ich poświęcenie (i trud i znój) i na udostępnionej przez nich trasie, urządzicie sobie wycieczkę - we własnym tempie (uwzględniając na przykład atrakcje turystyczne po drodze), w sprawdzonym towarzystwie i w dowolnym czasie. A dzięki temu że ślad przecina kilkakrotnie linie kolejowe, można planować start wyprawy i jej koniec w kilku miejscach. Ja osobiście bardzo w tej chwili zachęcam. Niewykluczone że na linii mety, w tych zachętach będę zapewne mało przekonywujący - ale jak to mówią : "nie uprzedzajmy faktów" :D