Veni, vidi, vici. Tydzień temu Warszawa i budzącą skrajne emocje ekspozycja Targi Rowery 2012, a w miniony weekend Międzynarodowe Targi Kielce Bike-Expo. Dwa dni fotografowania i rozmów...
Michał Śmieszek
Kończąc relację z warszawskich targów zapowiadałem konfrontację obu wydarzeń i porównanie, która z nich tak naprawdę ma szansę na przyszłość. Po trzech dniach spędzonych w Kielcach odpowiedź jest oczywista, nie wymagająca żadnego zastanowienia, bo krótko mówiąc oba wydarzenia "dzielą lata świetlne". Warszawa przy Kielcach to, bez żadnej urazy dla wystawców, spotkanie kółka różańcowego, a nie targi. Wszystkie firmy, które zrezygnowały z Kielc na rzecz Stolicy zrobiły nie tylko moim zdaniem poważny błąd. Zarówno podczas dnia zamkniętego jak też w weekend trzy hale targowe zapełniały się odwiedzającymi, dzięki czemu wystawcy mieli aż nadto roboty. Były momenty, że trzeba było stanąć w kolejce, aby porozmawiać z tym czy z innym przedstawicielem. Po warszawskiej " sypialni" był to bardzo ożywczy zastrzyk. Najważniejsze jest jednak to, że było co oglądać. Wbrew niektórym obawom, w Kielcach pojawiło się zdecydowanie więcej firm niż pięć na krzyż. Z żalem przyjąłem wiadomość, że z kieleckich targów zrezygnował sympatyczny pan z turbo mega ostrzałką do noży i nożyczek, którego miałem nadzieję spotkać (skoro go nie było w Stolicy). Za to pojawiło się kilka innych firm, których nieobecność tydzień wcześniej zaskoczyła wiele osób.
Z wielkich nieobecnych obu imprez był niewątpliwie Kelly's. Zauważyliśmy jedynie wysłanników firmy, którzy odbywali rozmowy handlowe. Nie udało się nam wyciągnąć od nich sensownego wytłumaczenia, a przyznam miałem apetyt na najnowsze 29ery od "Wielkiego K". Tak czy owak, Bike-Expo było przygotowane profesjonalnie i z pomysłem, gdyż połączono je z finałem Eska Fuji Bikemaraton. Start, meta oraz rozdanie nagród odbywały się także w jednej z hal targowych, co z pewnością zwiększyło grono odwiedzającyh. Prawda jakie to proste....
Rowerów ci u nas dostatek, ale w Kielcach można było zobaczyć prawdziwy przepych - oczywiście na miarę miejsca. Nie zaskoczę nowiną, że rozmiar 29 był bardzo widoczny...baaa, w niektórych przypadkach był sercem ekspozycji. Również nie zdziwi was, że oprócz 29erów królowały "pedelce" i wszelkiej maści śliczne mieszczuchy. A małe górale..te mają się jak zwykle dobrze, choć są zupełnie jak przeglądarka Microsoft - niby nadal dominują, ale jest ich coraz mniej. Równie bogatą ofertę stanowiły wszelkiej maści akcesoria rowerowe, od lampeczek ładowanych przez gniazdo USB poprzez bardzo wysublimowaną biżuterię rowerową.
Tradycyjnie zacznijmy od tego co się działo w świecie wielkich kółek. Na pierwszy ogień idzie nasz rodzimy potentat z Przasnysza. Jak dobrze wiecie choćby z tego artykułu, Kross wprowadza ponownie do produkcji dwa 29ery: Level B6 i Level B3. Obie gorące sztuki można było dotknąć i pogłaskać na okazałym stoisku, na pierwszej linii frontu. Nie dziwota - 29ery to przecież czołgi.
Osobiście muszę przyznać, że Krossy mogą się podobać, zwłaszcza wyższy model B6. Zwraca uwagę bardzo ciekawa rama, będąca konstrukcją własną. Zadbano o najmniejsze detale, choć nie spodziewajcie się orgii. B6 to po prostu perfekcyjnie skrojony garnitur...i do tego lekki - rama waży ledwo 1700g (M), a kompletny rower niecałe 13kg. co jest niezłym wynikiem. Różnice, nie tylko osprzętowe, między B6 a B3 są widoczne gołym okiem, ale z pewnością tańsza opcja znajdzie także wielu mniej wymagających zwolenników stanowiąc przyzwoitą bazę do dalszej rozbudowy.
Kross generalnie wzbudził w Kielcach wyjątkowe emocje, nie tylko za sprawą reaktywacji wielkich kółek, lecz także dzięki pojawieniu się linii „Earth” - 26 calowych fulli, które są również całkowicie własną konstrukcją działu projektowego z Przasnysza. Zawieszenie to klasyczny układ TPO, którego charakterystyka szufladkuje rower wśród maratonowych ścigantów. Dla nas istotna jest informacja, że w przypadku sukcesu nowych hardtejli 29, Kross rozważy adaptację zawieszenia pod duże koło.
Tuż obok Przasnysza swoją kolekcję pięknych 29erów udostępnił Specialized reprezentowany przez lokalny salon. "Specjalistyczne" duże koło dominowało, co widać na zdjęciu poniżej, choć nie tak spektakularnie jak można by się spodziewać po tak dużej marce. Nie dostrzegliśmy także wszystkich modeli, które pojawią się w 2012 roku.
Niedaleko Krossa wystawił się ponownie Scott, ale tym razem mogliśmy podziwiać pełną kolekcję 29. Oczywiście największe zainteresowanie wzbudzały najwyższe modele: Scale 29 i Spark 29. Tańsze sztywniaki kusiły odwiedzających atrakcyjną grafiką i przemyślanym osprzętem.
Wśród wystawców nie mogło zabraknąć hiszpańskiej Orbei reprezentowanej przez Polsport. Bardzo charakterystyczne dwudziestki dziewiątki przyciągnęły wielu gości, tym bardziej, że Orbea 2012 prezentuje się godnie. Warto zauważyć miłe dla serca detale oraz często iście ostre rysy gorących Hiszpanek. Szalone flamenco z Panną Orbeą czas zacząć!
O ile w zeszłym roku legionowskie BDC nie miało w swojej ofercie wielu dużych Jamisów, o tyle zaskakujący dla niektórych sukces 29- tek spowodował teraz właściwą reakcję naszego oficjalnego dystrybutora. Praktycznie cała kolekcja zadebiutowała w Kielcach i przyznam, że było na co popatrzeć, np. na topowego sztywniaka lub na karbonowego fulla XCR Pro. Jamis na żywo wygląda o wiele lepiej niż na zdjęciach katalogowych. Przy okazji uważne oko dostrzegło najnowszy zestaw opon Gucio Mezcal w które obute były topowe dwudziestki-dziewiątki XC.
Kolejną stacją miał być KTM, ale niestety wystawa była dokładnie taka sama jak w Warszawie. Jedynym modelem aspirującym do bycia 29 był crossowy Life obuty w 29 calowe gumy Schwalbe Furious Fred. No cóż....to taki niewinny wystawowy żart. Szkoda, że zabrakło w Kielcach także innych wielko-kołowych debiutantów, przede wszystkim marki Mbike oraz Wheeler. Spodziewaliśmy się także rodzimych manufaktur: Luxtech oraz Sikorski. Cóż...może następnym razem.
Wracając do listy obecności... na targach warto było zajrzeć na stanowisko dystrybutora rowerów Corratec, który nareszcie pokazał nam słynny 29 calowy „Super Łuk”. Takiej aluminiowej broni nie powstydziłby się Winnetou i Robin Hood.
Również Bike Arena pokazała co miała..czyli aż dwa trujące 29ery. Pierwszy z nich to oczywiście aluminiowy Poison Lithium, który może skutecznie konkurować np. z Mbike Renegade. Podobny, miejscami lepszy osprzęt, szlachetny aluminiowy stop ramy. Sprawdzona geometria i marka z niemieckim rodowodem. A całość także za niecałe 5000PLN. Co więcej, przyszły klient ma możliwość za dopłatą wybrać sobie dowolny kolor z palety RAI lub też gotowy szablon. Ramę można także okrasić własnym imieniem i nazwiskiem. Oj, będzie się w tym roku działo, tym bardziej, że Lithium jest już dostępny także jako sama rama.
Drugim cackiem na stoisku Bike Arena był karbonowy Poison, o którym niedawno pisaliśmy. Na żywo robi o wiele lepsze wrażenie niż na zdjęciach. Niemniej zdania nie zmienimy jeśli chodzi o kontrowersyjną geometrię. Miejmy nadzieję, że ewentualny test roweru rozwieje nasze wątpliwości....Przy okazji, przedstawiciel Poisona przekazał nam informację o planowanym debiucie marki wśród całkowicie amortyzowanych dwudziesto dziewięcio calowców.