W bieżącym roku na mapie edycji Bikemaratonu pojawiła się po kilkuletniej przerwie Zawoja. Oczekiwania i komentarze po „utracie” Ustronia i „powrocie” Zawoi były różne. Ten maraton zawsze kojarzył się z dość wysokim stopniem trudności i wywoływał wiele emocji u startujących. Zwłaszcza z powodu błotnistych tras. Podobnie chyba było w tym roku i niewiadoma jaka będzie trasa i skala trudności pozostawała do końca, także ze względu na zmienną aurę i deszczowo-burzowy tydzień.
Ryszard Biniek
Sama Zawoja urokliwie położona najdłuższa wieś w Polsce u podnóża Babiej Góry powitała startujących słońcem, choć poprzedniego wieczora przeszła burza i padał deszcz. Prawdopodobnie z powyższych powodów na starcie stanęło „tylko” ok 800 zawodników.
Trasa dystansu Mini była technicznie stosunkowo łatwa. Za dużo jednak było asfaltowych podjazdów i szybkich zjazdów, a za mało szutrów, leśnych duktów i singli. Zbyt duża dominacja utwardzonej trasy oraz małe wymagania techniczne rozmijały się z oczekiwaniami wielu startujących. Na kilku kamienistych z mieszanką gliniastego błota sztywnych podjazdach tworzyły się długie korki podchodzących, co nie sprzyjało płynności jazdy wielu zawodników.
Dla mnie praktycznie ten wyścig był bez historii. Asfaltowym sztywnym podjazdem pod górę, dwa lub trzy zakorkowane podejścia po mieszance kamieni i błota oraz długi szybki utwardzony zjazd do mety z krótką singlową ścieżką przed stadionem.
Tak w skrócie i bez emocji można skwitować trasę. Słynne zawojskie błotko dało się trochę we znaki, ale długodystansowcom z Mega i Giga. Moje oczekiwania były zdecydowanie większe. Za to oznakowanie trasy i organizacja zawodów jak to ostatnio bywa w BM bardzo dobre.
Osiągnięty rezultat mieści się w zakresie moich możliwości, czyli 9 miejsce w kategorii M6. Nie ukrywam, że lepiej się czuję i jadę po nieutwardzonych drogach i ścieżkach, co jak na rowerowe zawody górskie przystało, być powinno.
Osłodą tego niedosytu była piękna słoneczna pogoda, no i oczywiście gościnność i krajobrazy Zawoi. Zaś na pocieszenie ducha i ciała postanowiłem następnego dnia wdrapać się na Babią Górę (1725m n.p.m.). Ta wycieczka z nawiązką zrekompensowała mi wszystko, pięknem przyrody, urokiem Babiej Góry i okolic…
Mając nadzieję, że przyszłoroczne trasy w Zawoi będą jednak zmienione więc polecam ten śliczny zakątek naszego kraju pod każdym względem…