"Pierwszy tysiąc? - to pikuś, nawet zbytniego zmęczenia nie czuję. Schody zaczynają się później, gdy mięśnie karku odmawiają posłuszeństwa." Tak mniej więcej skomentował pytanie Remigiusz Siudziński - najbardziej znany polski "utras", który właśnie ciśnie kolejną dobę w bodaj najtrudniejszym klasyku kolarskim na świecie.
Michał Śmieszek
Rozmiar opony, wielkość koła naprawdę nie mają znaczenia, gdy człowiek ma możliwość wysłuchać opowiadania tak niesamowitego jegomościa. "Ultrakolarz" - słyszeliście takie określenie? Ja spotkałem się z nim po raz pierwszy w lutym tego roku, kiedy miałem niesamowitą przyjemność osobiście poznać mega pozytywnie zakręconego Remka. Do kontatku trzeciego stopnia doszło w warszawskiej, rowerowej kafei Co Nas Kręci co Nas podnieca, gdzie Remek opowiadał o swojej pasji.
(fot: Martyna Kwiatkowska)
Ultrakolarstwo nie jest nowym zjawiskiem, ale teraz zaczyna przyciągać uwagę na fali popularności Triathlonu. Imprezy "ultrasów" należą do najtrudniejszych na świecie - ideą jest pokokonanie w jak najkrótszym czasie ultra dystansu mierzącego grubo ponad 1000km. Właściwy Ultra-Maraton zaczyna się od 1000km w górę. W Europie jednym z flagowych wyścigów jest Austriacka Pętla (Race Across Austria) - średnio ok 2200km. W tej imprezie Remek już dwukrotnie brał udział - za pierwszym razem nie wyszło, ale za drugim już tak. Oprócz dystansu do pokonania jest 28000m przewyższenia!
(fot: Jacek Turczyk)
W Polsce ultra maratony dopiero raczkują - można wymienić Bałtyk - Bieszczady Tour (1008km), w którym Remek zajął 3 miejsce (2011), oraz Świnoujście Ultramaraton (400km)
Zawodnik nie jedzie sam. Wraz z nim ciągnie cały zespół, między innymi - masażysta, nawigator, serwisant - usadowieni wygodnie w samochodzie. Ale to tylko pozory komfortu, bo wszyscy są zmęczeni nie mniej jak sam jadący. Regulamin podczas najbardziej znanych imprez ściśle określa reguły zachowania oraz opisuje większość sytuacji z jakimi może spotkać się zespół na trasie. Podczas tak wymagajacych fizycznie imprez śpi się wbrew pozorom bardzo, bardzo mało - czas na sen jest liczony bardziej w minutach niż w godzinach - co wydaje się niemożliwe. Wszystko jest dokładnie wyliczone - napoje, posiłki, masaże.
Tylko kawałów i anegdot przekazywanych przez interkom nikt nie liczy - te pomagają utrzymać koncentrację w ryzach i rozładowują mega napięcie gromadzące się wraz z upływem kolejnych godzin i kilometrów.
(fot: Jacek Turczyk)
Przygotowanie się do każdego ultra-wyścigu to wyzwanie dla organizmu kolarza. Zdziwicie się, ale Remek wygląda bardzo niepozornie. To nie napakowany cyborg w skórze człowieka (choć wielu twierdzi inaczej), lecz niesamowicie wytrenowany i zahartowany rowerzysta. Psychika jest równie istotna co odżywianie i silne mięśnie. Zapytacie być może jak Remek trenuje. "Normalnie" - wtedy, gdy My smacznie śnimy o kolejnych szlakach, podjazdach i XTRach. W dzień Remek jest przykładnym pracownikiem, mężem i ojcem dwójki dzieci. Także, jeśli jesteście nocnymi markami, mieszkacie na Mazowszu, to macie sporą szansę spotkać ultrakolarza na nocnych treningach.
Teraz czas przyszedł na najtrudniejszy ultrakolarski klasyk - RAAM 2014, czyli Race Across America. Rywalizacja rozgrywana jest oczywiście w formule non-stop w poprzek USA, od zachodniego do wschodniego wybrzeża. 4800km oraz 52000m przewyższenia - to czeka na każdego śmiałka, który podjął rękawicę. Remek jest jednym z nich - pierwszym Polakiem startującym w kategorii "solo". Jego zmagania możecie śledzić na bieżąco na stronie
http://tractalis.com/raam2014/
Tymczasem "kopiuj wklej" z oficjalnej strony Remka - podsumowanie Pierwszego Dnia RAAM 2014:
"Po upływie 1d 01:16:52 Ultrakolarz pokonał 356,4 mili, co stanowi 11,9 % trasy najcięższego wyścigu kolarskiego na świecie – Race Across America. O godz. 12:48 czasu pacyficznego letniego (Pacific Daylight Time), który jest czasem lokalnym w Oceanside, CA, zawodnik Remigiusz Siudzinski pracuj.pl wystartował w Race Across America 2014.
Pierwszego dnia wyścigu, ze względu na małe odległości pomiędzy Zawodnikami i Zespołami oraz wąskie drogi bez bezpiecznego pobocza, od Oceanside do Old Castle Road regulamin zakazuje pomocy pojazdów wspierających. Na ten odcinek Zawodnik miał przygotowany zapas wody i jedzenia.
Od Old Castle Road do 19:00 czasu lokalnego dozwolone było jedynie wspieranie wyprzedzające (leapfrog support). Dopiero od Borrego Springs Remigiusz Siudziński jechał z pojazdem wspierającym.
Pierwsze osiem godzin w pojeździe wspierającym jechali: Jarosław Siudziński – lider Zespołu, Michał Dąbski i Kuba Kiedrowicz. W pojeździe wspierającym zawsze są minimum trzy osoby: kierowca, nawigator i karmiciel.
Zmiana ekip w pojeździe wspierającym odbywa się co około 8h. Podczas pierwszej doby odbyły się trzy postoje:
- Postój pierwszy (ok. 15-minut): 5 minutowy masaż Zawodnika wykonany przez Jacka Siudzińskiego, wymiana baterii w sprzęcie Zawodnika, zamiana ekip w samochodach;
- Postój drugi (ok. 30 minut): Kilkuminutowy masaż i odpoczynek Zawodnika, wymiana baterii, zamiana ekip w samochodach.
- Postój trzeci (ok. 2 godzin): długi masaż, ciepły posiłek dla Zawodnika: kasza kuskus i pierś z kurczaka, sen.
Remigiusz Siudziński co godzinę wypija nutridrink, przyjmuje żele z węglowodanami i pije dużo wody z izotonikami (ponad jeden bidon na godzinę).
W ciągu pierwszej doby za pomocą systemu nawigacyjnego napisanego przez Lidera Zespołu, Jarosława Siudzińskiego Team przesłał 5 informacji. Każda zawiera bieżące wiadomości:
- czas lokalny,
- czas wyścigu,
- Stan
- skład Zespołu w pojeździe wspierającym, na przykład:
Kierowca: Czarek
Nawigator: Mariusz
Karmiciel: Zbyszek
Operator: Mariusz - średnia prędkość
- wysokość
- ilość mil przejechanych przez Zawodnika od startu Wyścigu
- ilość mil pozostały do mety RAAM
- czas jazdy
- ilość czasu pozostałego do zakończenia wyścigu
- pokonane przewyższenia (również w przeliczeniu procentowym)
Zawodnika 512 - Remigiusz Siudziński pracuj.pl można śledzić na stronie: http://www.ridefarther.com/"
GORĄCO DOPINGUJCIE REMKA RAZEM Z NAMI NA NASZYM FEJSBUKOWYM FANPEJDŻU ORAZ NA OFICJALNYM FB "ULTRAKOLARZ"!!!
REMEK, "NEVER GIVE UP" !!!!!