"Oooo....czipsy przyszły". No prawie. Zamiast nich na imprezie pojawiły się kolejne szytki 29 oraz obręcze i koła pod nie przeznaczone. Żeby było jeszcze ciekawiej, "dziewczyny" pochodzą z krajów nam bliskich. Europarty czas zacząć.
Michał Śmieszek
Najwyraźniej w Europie drgnęło potężnie w sile 29 stopni w skali Richtera, skoro za produkcję komponentów rowerowych w większym rozmiarze biorą się firmy produkujące do tej pory komponenty do statków kosmicznych, choć to akurat przestaje nas dziwić. Jedną z oczywistych prawd w Świecie Wielkiego Koła jest ta, że kto ma lekkie toczydełka ten rządzi nie tylko na wyścigach. Dlatego niemal każdy producent kół oraz opon chcący poważniej zaistnieć na rynku kombinuje gdzie i jak urwać kolejne gramy. Jednym z ciekawszych, ale też o wiele trudniejszych technologicznie sposobów jest szytka. Do niedawna opono-dętki były wyłącznie domeną rowerów szosowych i przełajowych. Ale technologia oraz zapotrzebowanie rynku zaowocowało stworzeniem wersji MTB.
O wadach i zaletach szytek można by dyskutować tak samo namiętnie jak o przewadze świąt Bożego Narodzenia nad Wielkiej Nocy, o czym świadczą przyklejone tematy na zagranicznych forach. Istnieją na rynku od lat, głównie w kolarstwie wyczynowym i nigdy jak pamiętam nie cieszyły się popularnością. Choć początek drugiej dekady XXI wieku mamy za sobą, to jest prawie pewne, że przez najbliższe lata szytki pozostaną produktem niszowym, którego użytkownikami będą niemal wyłącznie zawodnicy. Moja teza dotyczy zwłaszcza modeli MTB, które pojawiły się na rynku parę sezonów temu nie wzbudzając euforii w branży rowerowej. Dlaczego? Po pierwsze cena tychże jest iście zabójcza, nawet dla profesjonalnych drużyn. Po drugie w dobie systemów bezdętkowych celowość szytek w rowerach górskich jest mocno dyskusyjna. Jeśli dodać do tego niewielki wybór rodzaju bieżnika, relatywnie niewiele dedykowanych, zabójczo drogich kół, to sprawa wydaje się być przesądzona. Choć może nie do końca....
Życie wielokrotnie zrobiło nam, malkontentom psikusa. Produkt, który dziś jest totalną niszą (vide 29ery), jutro stanie się obowiązującym standardem, zwłaszcza w świecie sportu, gdzie wyścig na zrzucanie wagi trwa i trwać będzie. A nie ulega wątpliwości, że koła MTB pod szytkę są wyczuwalnie lżejsze od wersji "klinczer", szczególnie teraz, gdy masowo ruszyła produkcja obręczy z włókna węglowego.
I tak dochodzimy do opono-dętki 29", której premiera była w zeszłym roku. Pierwszego "tubulara" 29 wyczarował Geax, czyli off-road'owy oddział włoskiej Vittorii. To oczywiście model Saguaro 29. Wraz z szytką pojawiła się też specjalna obręcz tego samego producenta...i na tym generalnie by się skończyło, ot taka ciekawostka pokazująca potencjał technologiczny kultowej włoskiej firmy.
Fot: www.29inches.com
Jestem niemal przekonany, że to właśnie niespodziewana popularność i napływ 29erów w Europie, oraz pierwsze poważne sukcesy czołowych zawodników MTB spowodowały, że ukryta frakcja opono-dętek wychodzi jednak z cienia. Szytkowe jaskółki nadleciały już w tym sezonie. Ten segment zainteresował co najmniej trzy poważne manufaktury: Ax-Lighthness, Enve i Tufo a także paru producentów opon, gdzie najpoważniejszymi konkurentami dla Geax'a są szwajcarski Dugast i ponownie czeskie Tufo.
Niemcy z Ax-Lightness wykorzystując komponenty Tune stworzyli prawdopodobnie najlżejszy zestaw kół 29": 1115g!
Fot: www.29inches.com
Tuż za nimi goni Enve - ich "Twenty9 XC" na piastach DT Swiss 190S waży ledwo 1142g.
Czesi nie oferują już tak mocno wylajtowanych zestawów. W ich stajni znajdziemy karbonowe koła Heron 29" ważące aż 1400g lub jeszcze cięższe aluminiowe kloce - Alca 29": 1600g....
Nie ma kół bez opon... - stara prawda. Tu też obserwujemy pewne bardzo nienerwowe ruchy. Wspomniany Dugast promuje oficjalnie oponę Rhino XL, która deklasuje Włochów wagą niecałych 500 gram. Co więcej, Szwajcarzy są już w stanie przekonwertować niemal każdą seryjna oponę na szytkę - wystarczy wysłać im takową, a firma sama dokona transplantacji niczym w filmie "Face off". Na pocieszenie Saguaro są cięższe, ale ponoć trwalsze.
Skalpowaniem opon nie zajmują się natomiast Czesi z Tufo - szytkowego potentata. Ich wersja XL modelu XC2 Plus waży też niemało - 550g, ale za to ma w środku butylowy wypełniacz, który znacząco obniża cenę. Również sposób montażu jest inny - zamiast zabaw z klejem, tu mamy dwustronną taśmę samoprzylepną. O wadach i zaletach tego rozwiązania możecie poczytać na Animal Planet...pardon...mtbr.com.
fot: www.29inches.com
Ale euro-impreza dopiero się rozpoczyna. Do tej pory mieliśmy tylko potańcówkę w tanc-budzie. Na tegorocznych targach we Friedrichshafen pokazali się nowi imprezowicze, którzy być może dadzą energetycznego kopa reszczcie rowerowego światka.
W 2012 nowym graczem będzie kultowy DT Swiss, który wprowadził na arenę szytkową wersję flagowego zestawu karbonowych cacuszek XRC950. 1200 gram żywej wagi...i wszystko jasne.
Fot: www.interbike.mtbr.com
Na samym początku wspomniałem o komponentach kosmicznych. Celowo, gdyż do europejskiego szytkowego kółka dołączył właśnie Francuz - AWL, czyli AeroWheels. Firma mało znana, ale niewątpliwie z dużym potencjałem i pomysłem, czego dowodem są aż dwa "plastikowe" modele 29.
Fot: www.bikerumour.com
Pierwszy to 29er XC Race, którego sercem jest wysoka na 36mm i szeroka na 26mm karbonowa obręcz oraz piasty DT Swiss 240s zaplecione na 24 szprychach DT Aerolite. Tak zbudowany komplet osiąga 1250g.
Jeśli komuś mało, a są tacy, to może nabyć model 29er XC Lite, który udało się odchudzić do 1150g dzięki wymianie piast na lżejsze DT Swiss 190. Francuzi twierdzą, że mimo ograniczeń wagowych właściciela ich koła są wyjątkowo sztywne przy tej wadze. Nie należy negować tych zapewnień, gdyż firma ma potężne doświadczenie w obróbce karbonu. Między innymi sama produkuje formy oraz maszyny o komponentach. Za przyjemność odchudzenia sobie roweru będziemy musieli jednak zapłacić około 2700USD. W Polsce nabywcami będą na pewno Pan Kulczyk, mastersi z Ronda Babka, oraz może niektórzy zawodowcy, jeśli im główny sponsor pozwoli.
Bylibyśmy nie fair, gdyby pominąć wieści płynące z targów Eurobike o poszerzaniu kolekcji szytek MTB przez Geaxa oraz premierze niemieckiego Schwalbe, który szykuje ręcznie robione "Tańczące Ralfy" w rozmiarze 29x2.0 o wadze nieprzekraczającej 600g.
Jak sami widzicie, Europarty się rozkręca z przytupem. Tak jak pokazuje przypadek "jedynego słusznego, sami-wiecie-którego rozmiaru koła", szytki MTB będą powoli przebijać się do niższych warstw rowero-sfery. Tak nakazuje logika oraz już dostrzegalna tendencja. Pewnie jeszcze przez jakiś czas będziemy narzekać, że to cholerstwo nie chce się trzymać obręczy, że łapie "snejka" niemal tak często, jak zwykła dętka, a kosztuje majątek. I w ogóle po kiego grzyba szytka w MTB kiedy mamy doskonałe systemy bezdętkowe. Bez względu na mniej lub bardziej słuszne wątpliwości będziemy uważnie obserwować szytkowy rynek. Jeszcze lepiej, gdyby dane nam było śmignąć choćby na takim Saguaro lub Racing Ralfie, ale tu piłeczka leży po stronie polskich importerów z Legionowa i Bydgoszczy. Ciekawe, jakie jest Wasze zdanie w szytkowym temacie?