Są firmy, które bardzo dbają, aby relacje z mediami, lokalnymi przedstawicielami i przede wszystkim klientami stały na najwyższym poziomie. Specialized zdecydowanie należy do tej grupy, jednak to, co wyróżnia go na tle innych, to chęć naprawdę szczegółowego omówienia i pokazania tego, co będzie obowiązywać w kolejnym sezonie, a nie tylko wyżywienia i napojenia przedstawiecieli branży rowerowej. Nie ma też co ukrywać, że my również nie obrośliśmy w piórka i każdą wiedzę staramy się posiąść, dlatego przystąpiliśmy do pracy z równie wyjątkowym zaangażowaniem.
Kolekcja 2012
Pierwszego dnia tematem nr 1 były rowery. Przyszłoroczna oferta potwierdza ekspansję wielkiego koła, co bezpośrednio przekłada się na zawartość katalogu 2012. Dziś skupimy się wyłącznie na najistotniejszych zmianach. Całość kolekcji przedstawimy w osobnym artykule. To, co natychmiast rzuca się w oczy, to przewaga ilościowa modeli 29 nad 26" braćmi, osiągająca średnio 60%, a w niektórych przypadkach 100%. To mimo wszystko niesamowite, jak poważnie Amerykanie traktują 29ery oraz z jaką pewnością podchodzą do ekspansji wielkiego koła w konserwatywnej Europie.
Nowością jest plasujący się pomiędzy Rockhopperem a Stumpjumperem Carve. Z młodszego brata przejął materiał alu M4SL, a ze starszego sportowe zacięcie przejawiające się geometrią. Masa ramy wynosi podobno 1,6kg, co jest lepszym wynikiem od tegorocznego Stumpiego M5. Jak o nim mowa, to geometria bez zmian, pojawi się natomiast stożkowa główka, mufa pod PF30 i mocowanie hamulca PM. Waga 1,5kg. Niestety cena z 1 999 wraca do normalnego poziomu przekraczającego 3 000.
W świecie fulli oczywiście też zmiany, ale kosmetyczne. Epic dostał lepszy karbon, lżejszego i poprawionego Braina. Camber, podobniej jak FSR doczekał się węglowej odmiany. W związku z tym, że kobiety lubią złoto i brąz, najwyższe modele bujające się na amortyzatorach Speca (vel FOX) otrzymały super-hiper-nano-powłokę KASHIMA, która jest bardziej śliska i odporna na ścieranie, niż...przewidywali starzy Indianie. Zgodnie z obowiązującymi trendami w rowerach dedykowanych ostrzejszej jeździe znajdziemy regulowane sztyce podsiodłowe, tzw "command post", które są patentem speca. Sam pomysł jest genialny, wykonanie też dobre choć napewno będzie wymagać nieco dopracowania w kolejnych wersjach.
Rzecz jasna nie zapomniano o paniach, dla których przewidziano całą kobiecą linię Myka, alu Jetta i węglową profesjonalistkę - Fate. Tym razem kobiece 29tki nie mają żadnych kwiatków i szlaczków, ale bardziej "męskie" malowanie, które powinno spodobać się naszym damom (to już jest wysoce obiektywna opinia mojej żony).
Godnym podkreślenia jest fakt, że geometrycznych zmian się nie doszukaliśmy, co utwierdza w przekonaniu, że odnaleziono złoty środek i Spece w rozmiarze 29 posiadają cechy mniejszych protoplastów. Natomiast inżynierowie Speca postanowili nieco ulżyć naszym kręgosłupom i czterem literom. Zrezygnowano ze sztyc podsiodłowych o typowej średnicy 31.6mm a w ich miejsce wstawiono o wiele lepiej amortyzujący standard 27.2mm. Wycieniowano nieco tylne górne widełki, co również ma wpłynąć na komfort jazdy. Barzdzo istotnej aktualizacji doczekały się się niższe, w pełni zawieszone Spece 29, które tym razem wszystkie będą miały rozstaw osi 142+ (142,5mm). Z mniej lub bardziej istotnych ciekawostek warto zauważyć zmianę dostawcy hamulców. Amerykański Avid przegrał z Formułą, dlatego w przyszłym sezonie będą was hamować między innymi modele Oro i R1. Czy to słuszny wybór - czas pokaże. Wagowo tak, niemniej już mamy pewne wątpliwości odnośnie ich skuteczności w praktyce.
Następny dzień poświęcono osprzętowi i akcesoriom. Kto zna trochę historię firmy Specialized, ten zapewne wie, że rowery nie od razu były podstawą jej oferty. Specialized Bicycle Components - to pierwotna nazwa. Nie zdziwi więc nikogo, że oprócz bogatej kolekcji 29tek, szosówek, zjazdówek....słowem dwóch kółek, bardzo ważną rolę pełnią komponenty, których jest cała masa. Trzeba przyznać, że Specialized traktuje tę działalność równie prestiżowo.
Jeśli chodzi o koła, to obyło się bez rewolucji. Seria Roval 29 wymagała jedynie delikatnych poprawek. W efekcie najlżejsze SL'ki mają 1400 gram i co najważniejsze max obciążenie wynosi zdumiewające 108kg! Dodam tylko, że podczas testów złapałem kapcia z tyłu. Z lenistwa i chęci sprawdzenia zjechałem 'na pusto' po średnio równej ścieżce, gdzie nie brakowało kamyszków i pomimo 85kg przy namiocie serwisowym koło okazało się być proste. Cięższy wariant z aluminiowymi obręczami przystrojonymi w oczka ma 1770g i przy cenie lekko ponad 2 000 PLN zdaje się być świetną propozycją, gdyż piasty DT350, proste szprychy Super Comp i specowe rawki pozostawiają niewiele do życzenia.
Kolejnym ciekawym tematem są opony. Jako, że ścigancki Renegade w rozmiarze 29x1.95 miał objętość bliską Ralfowi 2.25, to cieszy fakt pojawienia się wersji 1.8, która siłą rzeczy oznacza jeszcze mniejszą masę. Krytykowany Fast Trak został całkowicie przeprojektowany, teraz to zupełnie inna opona zdająca się być rozsądną gumą kierunkową na przedniej osi. Po latach wraca Ground Control i trzeba przyznać, że w górach robi swoje i daje poczucie bezpieczeństwa.
Na szczęście oprócz multimedialnych prezentacji program przewidywał całkiem sporo godzin obcowania z rowerami. Jako, że byliśmy w górach, dostępny był wyciąg, a szosowcy mieli do dyspozycji niepolskiej jakości asfalt, to dla każdego warunki były idealne. W garażu znajdowały się przede wszystkim hi-endowo wyposażone modele, nie brakowało nawet topowych S-Worksów. Cieszył też fakt, iż 29erów było bardzo dużo, śmiemy zaryzykować stwierdzenie, że więcej, niż maluczkich 26". Czego chcieć więcej?
Dostępna ilość czasu pozwoliła na zdecydowanie więcej, niż powierzchowne prześwietlenie całej gamy modelowej w królewskim wydaniu, co podczas całorocznych, zwykłych testów bywa bardzo trudne i choć podstawowym Compom wiele zarzucić nie można, to wiadomo, że dużo przyjemniej śmiga się na lżejszych i precyzyjniejszych komponentach.
Dobrze znany Nabiałowi Stumjumper, tym razem w wersji karbonowej wszystkim bardzo przypadł do gustu. Spora w tym zasługa wręcz nietwentyninerowej masy, której dalece było do 10kg. Dzięki temu rower szarpał do góry, jak dziki, nawet względem najwyższego Epica zostawały 2 koronki w zapasie przy podobnym poziomie poświęcenia. W tym przypadku włókno węglowe naprawdę 'robiło robotę' i w odczuwalny sposób izolowało od wszelkich nierówności. Nie jest to zasługą samej ramy, ale i sprężystej sztycy w rozmiarze 27,2mm. Brain upakowany w najnowszego SiDa naprawdę działa i co najważniejsze reaguje natychmiastowo. Niektórym z nas trudno było uwierzyć w nieomylność tego rozwiązania...no ale przecież nazwa nie wzięła się z przypadku.
Testowany przez Wapida już wcześniej Epic siłą rzeczy budził największe emocje...i jak się okazało, równiez kontrowersje. Dopracowana zawiecha FSR wspomagana kompletem Mózgów i masa z pedałami dalej poniżej 10kg. Rower idealny do ścigania na większych dystansach, a dzięki prostej regulacji dający się polubić zarówno miłośnikom bujanych koników, jak i hardtailowym fakirom. Z górki szedł niesamowicie, zdawało się, że im większa prędkość, tym pewniej się prowadzi. Po płaskim i w dół po prostu mistrz. Jednakże co do podjazdów mamy pewne zastrzeżenia. Na dużych stromiznach bardzo trudno utrzymać przód.
Zasługa kosmicznie lekkiego frontu, czy też 70* główki? Pewnie po połowie. O ile nie można zarzucić nic sportowemu zawieszeniu, to bardzo mieszane uczucia wywołały (nie tylko u nas) wspomniane wcześniej hamulce i o dziwo, opony. Pierwsze działały średnio przy prędkościach rzędu 50-60km/h, a drugie mimo niskich oporów toczenia nienajlepiej radziły sobie z trakcją na luźnych kamieniach. Zbytnie zawierzenie tym dwóm komponentom oraz podniecenie jadącego były przyczyną dłuuugiego szlifu jaki ozdbił lewy bok kolegi Śliskiego w trakcie jednego ze zjazdów..
Nieobecny w Koutach Cod już wcześniej miał styczność z FSRem, ale nie tym na rok 2012 - karbonowym. Rama waży ledwo 100-150g więcej od Epica, a ma przy tym 130mm skoku, nie zabrakło też Braina. Dzięki oparciu się trendowi dwutarczowych korb, ku naszemu zaskoczeniu, pod górkę idzie, jak szalony! Może nie jest to Stumpi, ale funkcjonujący w jego pełnej nazwie owy człon zaczyna nabierać sensu. Jadąc w dół w zasadzie można olewać to, co zaraz znajdzie się pod kołami, a żeby wyprowadzić go z równowagi trzeba się naprawaaawdę postarać. Słowem idzie niczym czołg, trawiąc wszystko, co napotka.
Natomiast czarnym koniem, którego chyba nikt nie obstawiał okazał się Camber. Niczym nieograniczone zawieszenie FSR to jest to. Błogie bujanie na 110mm daje wrażenie posiadania pod dupą znacznie większej wartości, dla maniaków 26" dałbym ze 140mm, a przy tym stosując odpowiednie techniki wspomagane platformą w damperze da się cisnąc pod górkę. Rower słucha się, jak mało który, stety do pewnych prędkości, gdyż na zjazdach powyżej 40km/h odstawał już od swej zawieszonej braci. Za niesamowitą trakcję w tym modelu będzie odopwiadał komplet opon z nowym Ground Control na czele. Obecność sztycy Command Post bardzo pomagała na technicznych zjazdach. Innymi słowy ścieżkowiec idealny. Rower, który naszym, jak i innych testerów zdaniem okaże się przyszłorocznym hitem sprzedaży.
Podsumowując te dwa, jakże wySPECIALZEDowane dni, ze spokojem o polski rynek patrzymy w przyszłość i mamy nadzieje, że w innych firmach w podobny sposób podchodzi się do tematu dwóch kółek i zadowolenia klienta.