Była podfirma Gary Fisher, była kolekcja sygnowana imieniem Ojca, ale jak słusznie przewidziałem, ostatecznie Trek zlikwidował jakiekolwiek odniesienie do tej jakże wielkiej persony. Mówiłem też, że w najbliższym czasie cała firma raczej będzie równać w dół, pomyliłem się, przyznaję
Mateusz Nabiałczyk
Pomyliłem się, a przynajmniej częściowo. Dziś patrzę na topowego sztywniaka zwanego Superfly’em i cóż takiego myślę? Subiektywnie uważam, że jeżdżę na najlepszym sztywniaku, jakiego przyszło mi poznać – Mondrakerze Podium, ale jest wielce prawdopodobne, iż ten Trek jest lepszy.
Patrząc na najnowszą odsłonę geometrii Genesis odnoszę wrażenie, jakby ktoś wszedł mi do głowy i niemal 1 do 1 zrealizował to, co mi w niej od dłuższego czasu zalega w miejscu zatytułowanym ‘idealny hardtail przyszłości’. Doprawdy ciekawe…
Zacznijmy od tego, że rozmiarówka jest dość gęsta i szeroka. Zrelasowane kąty 72/69,6*, bardzo krótki ogon i coś niemal unikalnego – niesamowicie długa górna rura. Jedynie Forward Geometry idzie póki co w tym kierunku. Pozostałe wymiary są bezpieczną klasyką, mamy zatem ideał? Chętnie zobaczyłbym niżej zawieszoną mufę i może jeszcze nieco dłuższą górną rurę…całość zoptymalizowaną pod mostki 40-60mm.
A dlaczego tak zachwycam się Trekiem, do którego dotychczas nie pałałem miłością? Taka geometria wreszcie przekonuje mnie w odniesieniu do sloganów typowych dla G2, daje dużą stabilność, a zarazem redukuje poczucie mułowatości, które może dawać duża baza kół. Mniejszy zwis w postaci długiego mostka = szybkość w terenie, subiektywnie nieodczuwalna. Taki rower powinien świetnie podjeżdżać, zjeżdżać w sposób dotychczas niewyobrażalny, dawać wyjątkowe poczucie integracji z rowerem. Coś jak przesiadka z 26” na 29era, ale tym razem przy tym samym rozmiarze koła.
Stety podkreślam, iż są to jedynie moje prognozy i przypuszczenia. Oby była okazja na wiosnę to zweryfikować.
Dodatkowych testów i sprawdzianów nie wymaga za to szata graficzna – powrót do eleganckich tonacji, znanych sprzed dekady. To jest to. Rama, kontrastujący napis producenta i TYLE! W rezultacie niemal każdy wariant kolorystyczny cieszy oko.
Cena węglowej ramy skalkulowana na 4 999 PLN również wydaje się być bardzo dobra (rowery od 8 499 PLN), jeżeli dla kogoś to zbyt wiele, pozostaje rower na aluminiowym szkielecie (od 5 399 PLN), bądź X-Caliber (od 1 999 PLN), który niestety ma o 10mm dłuższy ogon i jeszcze wyżej zawieszoną mufę.
Sukces murowany? Obawiam się, że klientela może nie być gotowa jeszcze na taką rewolucję i minie jeszcze rok lub dwa, zanim podchwycimy nowy nurt.