Pisaliśmy raz, pisaliśmy drugi. Nawet do samego Strassburga pisaliśmy. A Mbike cały czas to samo, że "Już nie mamy!" oraz "Pierwsza partia wyprzedana!". I tak miałaby zakończyć się najgorętsza zapowiedź i debiut sezonu 2012? HELL NO! Wybraliśmy się do Jabłonnej na sok jabłkowy...ze sztachetami. W efekcie Renegade 29 jest już w Poznaniu, gdzie codziennie dosiadają go poznańskie koziołki. Oto ich pierwsze wrażenia....
Michał Śmieszek i Tadeusz Pietrzak
Najpierw krótki rys historyczny. Po premierze u progu jesieni 2011 zmysły narodu były wyostrzone niczym struny na każdą późniejszą informację dotyczącą tego modelu. Kilka niusów na stronie wywołało lawinę spamu od którego niemal pękła nasza skrzynka pocztowa. Tematy przewodnie: Renegat 29 z Jabłonnej jako "główną nagroda po wpłaceniu zaliczki 4999PLN", albo "Renegat pomoże załatwić intratną posadę w niemieckiej restauracji", lub "Pomożemy w spłacie kredytu zaciągniętego na nowego 29era podwarszawskiej firmy".
A tajwański okręt płynął i płynął do Polski niczym łódka Bols w Iliadzie Homera.
Losy Renegata mogliśmy śledzić na Fejsbuku, który stał się platformą łączącą przyszłych właścicieli tego roweru z jego projektantami i testerami, którzy wrzucali zdjęcia prezentujące piękno nowego 29era. Ale jak to nowego? No to proste. Na jesiennych targach w Warszawie Mbike zaprezentował jedną jedyną sztukę, która była tylko preludium finałowego modelu. Już wtedy było wiadomo, że parę istotnych elementów konstrukcji ramy ulegnie zmianie, np długość ogona i górnej rury. Na szczęście bardzo charakterystyczny wygląd miał pozostać nietknięty. Tak też się stało i wersja "release candidate" Renegata śmigała sobie od nowego roku pod członkami drużyny Mbike. Wielkimi krokami przyszedł pamiętny marzec, gdy okręt zawinął do portu...
Jednak nie długo dane Nam było cieszyć się renegatowym dobrobytem! Dlaczego? Tak jak napisano na wstępie, Drogi Czytelniku - musisz wiedzieć, iż w chwili pisania tych słów, niemal wszystkie Renegaty 29 zostały sprzedane. Na pniu! Zostały ino ogryzki. Jabłonna nieco zaskoczona własnym sukcesem już domówiła kolejną partię, która jest w drodze i pojawi się w czerwcu. Szczęściem naszym w nieszczęściu innych jedna sztuka trafiła w nasze łapska. Co innego pisać o czymś iluzorycznym, stojącym na targowej wystawie, co innego zaś mieć sprzęt przed oczami, czuć go pod dupskiem, dotykać, pieścić i takie tam...
Tak to prawda...to będzie swoisty come-out. Prezes redakcji, pierwszego wieczora postawił sobie Renegata obok łóżka, dzięki czemu kolejne noce spędził już w wannie, ale za to czarno czerwony Mbike Renegade 29 błyszczał jak nigdy dotąd. Obiekt kultu?...Eeee...nieee. Na to trzeba sobie zasłużyć, Dobry osprzęt i ładne kolory nie wystarczą!
Tym, którzy jeszcze nie widzieli, a wierzą słowu pisanemu opiszę zwięźle to, co widzi mędrca szkiełko i oko. Najpierw z pudła, niczym z kobiecego łona wyłania się czarno-czerwona główka...dłuuuugaa i masywna główka Renegata... tak spora, że z miejsca wzbudza skrajne emocje zwłaszcza u Nas, przyzwyczajonych do króciutkich "taperowanych" sterówek. Z oskarżeniami na razie się powstrzymamy. Od razu zwracamy też uwagę na wypolerowane spawy łączące ją z górną i dolną rurą, nie jest to co prawda standard Cannondale, ale wygląda super! W taki sposób potraktowano prawie wszystkie "szwy" Renegata.
Tuż za główką skrywającą pół-zintegrowane stery 1 1/8 wyłaniają się rury głównego trójkąta. Górna jest lekko łukowata i mocno opada w kierunku ogona tworząc naturalny duży przekrok i miejsce dla spadającego krocza. Dolną podgięto w okolicy główki, dzięki czemu uzyskujemy dodatkowy prześwit na koronę amortyzatora. To nie jedyna zaleta takiego rozwiązania, gdyż gięcie wymusza połączenie się z górną rurą na dłuższym odcinku - w konsekwencji wzmacnia front roweru. A poza tym...tak teraz nakazuje moda.
Główny trójkąt ramy poddano procesowi hydroformingu. W efekcie, dolna rura ma oryginalny trapezowaty profil oraz różne "efekty wizualne". Górna, o wiele drobniejsza, dla odmiany jest "przepłaszczona" na froncie, aby w końcowym odcinku przyjąć bardziej klasyczny profil. Obie tradycyjnie łączą się z podsiodłówką, którą niestety hydroformowanie ominęło szerokim łukiem... z jednym wyjątkiem. O ile dolny jej odcinek tj. węzeł suportu faktycznie nie jest dziełem dłuta Michała Anioła, to górny z pewnością przykuje lupę, ponieważ nisko opadająca 'top tuba", poniżej poziomu łączenia górnych tylnych widełek, wymusiła zastosowanie oryginalnego wzmocnienia tego odcinka. Nie jest to po prostu zwykły, ordynarny kątownik, lecz elegancki łącznik - będący albo efektem hydroformingu albo precyzyjnie dospawanaym i wygładzonym elementem.
Tylny trójkąt jest wyjątkowo krótki, co widać natychmiast po ekstrakcji roweru z pudła. W porównaniu do głównego trójkąt jest wręcz rachityczny - poszczególne, esowato wygięte rurki są naprawdę drobne, co u wielu osób wzbudzi nieufność. Nie wiadomo bowiem, czy ostro depczący po pedałach wyczynowcy lub tędzy właściciele nie spowodują pływania tej części roweru a w konsekwencji....uch lepiej nie mówić. Skoro jesteśmy jeszcze w okolicy rury podsiodłowej trudno nie zauważyć braku jej wygięcia. W porównaniu do konkurencji, to ciekawe podejście do tematu prześwitu między przednią przerzutką i oponą. W tym przypadku szczerze współczujemy przedniej zmieniarce Sram X9, która będzie łapać cały syf tego świata.
Ścigancki charakter Renegata potwierdza niejako niewielka szerokość dolnych widełek. Miało być szerzej, ale odnosimy wrażenie, że ten element pozostał niezmieniony. Fabrycznie założony Maxxis Aspen 29x 2.1 mieści się bez problemu, ale 2.4 calowego "Króla Gór" lub 2.5" "Wilkołaka" nie wciśniemy. Bądźmy jednak sprawiedliwi - który golinoga założy takie kapcie AM do sportowego hardtaila XC? Żaden.
Miłym akcentem w porównaniu do jesiennego modelu jest obecność mocowania hamulca w systemie PM, oraz rzadko spotykanego anodowanego na czerwono wymiennego haka przerzutki. Ciekawe czy w przypadku pęknięcia lub skrzywienia, producent posiada identyczne na wymianę? Żałujemy natomiast, że Mbike nie pokusił się o zastosowanie mufy suportu 73mm. Pięć milimetrów robi często bardzo dużą różnicę. nie tylko na sztywności całości.
Mbike Renegade 29 to nie tylko rama, lecz również osprzęt, który został genialnie dobrany, zarówno pod względem jakości oraz wyglądu. Za cenę 5000 PLN kupiliśmy rower bujający się na białej Rebie, i wyposażony w niemal kompletną grupę Sram X9. Chciałoby się ujrzeć w komplecie koła Sram oraz komponenty Truvative, jednak Mbike wolał nie windować ceny obecnością topowych "brandów". Atrakcyjną cenę detaliczną tworzą zatem idealnie dobrane kolorystycznie, bardzo przyzwoite części Uno Kalloy z linii "premium", koła na lekkich, mocnych piastach Novatec D811/812 i obręczach wyprodukowanych przez AlexRims. Tak skonfigurowany rower waży niecałe 12kg w testowym rozmiarze 17".
Jadący lub stojący Mbike Renegade 29 od razu przyciąga wzrok przechodniów, rodziny, psa...nawet gołębi. Trudno zostawić go samego na ulicy. Zawdzięcza to oryginalnej ramie oraz nie mniej charakterystycznej grafice. Ale to już zasługa sztabu ludzi z Jabłonnej, którzy zamiast zamówić na Alibabie gotowca z katalogu postanowili wybrać się osobiście na Tajwan i na miejscu przedstawić własny projekt. Nasz klient nasz pan - odpowiedzieli Azjaci, choć pewnie ich zdaniem chęć produkcji całkowicie nowej aluminiowej ramy była mało logiczna. Na szczęście, dzięki tym zabiegom możemy wszyscy podziwiać indywidualizm ramy Renegata.
Ino, że nie szata zdobi człowieka. Nawet najpiękniejszy 29er może być jedną wielką porażką, gdy zawodzi zmysł konstruktorski. Dochodzimy w tym momencie do finiszu pierwszej części, gdyż dopiero w kolejnej dowiecie się jak naprawdę sprawuje się zwycięzca warszawskich targów Rowery 2012. Krótko mówiąc: dajcie Ojcu Wielkie Koło trochę po-obcować z Renegatem.
Rower do testów udostępnił drogą kupna producent z Jabłonnej: