To nie kolejna część znanego serialu science-fiction, to nie będzie również dokument Animal Planet. Baaa, to także nawet nie amerykański czołg M4 Sherman "Firefly" - wersja tuningowana przez Angoli, wyposażona w 17 funtową armatę - jedna z niewielu zdolna pokonać krzyżackie Pantery i Tygrysy.
Michał Śmieszek
Naszego Rudego 102 i tak nic nie przebije, choć tym razem wystrzelimy pocisk rakietowy z tytanowym płaszczem o kodowej nazwie "Firefly". Nasz "Świetlik" jest dziełem amerykańskiego trio z przedmieść Bostonu, które zajmuje się szyciem rowerów na zamówienie. Jak każda szanująca się amerykańska manufaktura, zwlaszcza taka z sumarycznym 35 letnim doświadczeniem, nie może nie mieć propozycji w dużym rozmiarze koła, choć naturalnie trudno tu mówić o konkretnym modelu. Każdy rower jest indiwidualnie dopasowywany do charakteru, stylu jazdy i preferencji przyszłego właściciela. Niby nic odkrywczego, ale stworzyć naprawdę ciekawą ramę wcale nie jest łatwo. Święci z Bostonu opanowali swój kunszt perfekcyjnie, co widać doskonale na przykładzie jednego z pierwszych projektów "29", który powstał na zamówienie Marka Ramponiego - lokalnej legendy MTB, specjalizującego się w rajdach długodystansowych i jeździe na sztywniaku.
Robaczek świętojański - "Ramponi", posiada kilka ciekawych smaczków. Wszystkim rurom nadano odpowiedni profil, tak aby pracowały w ściśle określony sposób. Warto zwrócić uwagę na ogon i tylne haki. Zwłaszcza ten drugi element powinien wzbudzić zazdrość i pożądanie. Nie dość, że wycięto go w nader kunsztowny sposób, to jeszcze sprytnie umożliwia montaż powszechnie stosowanych typów napędu, od singla aż po pasek klinowy Gates'a. To jeden z najbardziej wyróżniających elementów roweru projektowany z pomocą hakowego eksperta Petera Verdone (Independent Fabrication). Tylne górne widełki w formie "monostay" pozwolą nabrać bardzo dużo błota zanim koło nie będzie w stanie się obracać. Równie piękna jest grafika ramy - efekt miotania zyrkonowymi kulkami i procesu anodowania (dostępne różne kolory)
Manufaktura Firefly, zgodnie z duchem czasów stosuje także zintegrowane stery 44mm (1 1/2"), choć oczywiście na zamówienie klienta można wspawać ordynarną główkę 1 1/8". Mufę suportu pozostawiono standardową - BB24/68mm, zapewne w celu łatwiejszej wymiany padniętych łożysk.
Bostończycy w proponowanym przez siebie 29erze postanowili na przekór redakcji Team29er, kochającej się w krótkich ogonkach, zastosować długaśny 450mm tył i równie długaśną górną rurę. Poza tym geometria została zoptymalizowana pod sztywny widelec, ale tu uwaga wyjątkowo krótki - 435mm, dzięki czemu front "świetlika" pozostaje relatywnie nisko zawieszony. Właściciel zamówił sobie także specjalnie zaprojektowaną tytanową kierownicę i sztuciec, dedykowaną pod powyższy projekt. Całość, jak wspomniano wyżej, jest przygotowana pod kątem stabilności i "komfortu" podczas wielogodzinnych i wielodniowych imprez. Cytując Ramponiego: "Ten rower to buldożer, rozdrabiarka granitu". Łączymy się z nim w bólu...
Tyler, Jamie i Kevin proponują także opcję XC nastawioną na ostrzejsze ściganie. Golinogom powinna się spodobać:
Za tytanową przyjemność przyjdzie nam jednak słono zapłacić. Ceny ram zaczynają się od 3800$. Możemy poprosić też o złożenie całego roweru - wtedy cena rośnie od 5000USD do "panu Bogu w okno". Generalnie chłopaki z Bostonu "za dodatkową opłatą lub bez" zrobią nam dobrze jak tylko to możliwe - w końcu to ręczna robota. Poniżej przykładowe ceny
- mufa suportu Pressfit BB30: $45
- zintegrowana sztyca: $800
- główka ramy oversize pod zintegrowane stery: $200
- główka dedykowana pod sztuciec: C'dale Lefty: $400
- inserty pod bagażnik: za darmo
- mocowanie błotników: za darmo
- łączniki S&S: $1000 (nasz tytanowy 29er będzie składał się jak Wigry 5)
- gniazda ISCG: $100
- napęd paskowy: $300
- prowadzenie przewodów piast Rohloff: $100
Tytanu będzie co raz więcej. Jest lekki, jest wyjątkowy, ma doskonałe parametry i jest teraz trendy. I tak jak stal ma to coś, czego nie ma plastik i aluminium. Niestety, nie ma co liczyć na to, że będzie tani jak aluminium, ale może właśnie o to chodzi - właściciel ma pewność, że jego sprzęt jest unikatowy niczym czerwony Sherman Firefly.
(Info & photo: FireFly Cycles)