"Hi, I'm Muzzy..BIG Muzzy. I eat clocks...", a za chwilę słychać skrzeczący głosik "I'm Corvax, and I am clever". Pewnie zapytacie się: WTF? No przecież to proste....Nowy Ragley prosto z Yorkshire.
Michał Śmieszek
Czasem, to człowiekowi dziwne skojarzenia chodzą po głowie...Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia najnowszego BIG 10-4, to niemal natychmiast przypomniała mi się słynniejsza niż Ragley angielska seria edukacyjna z wielkim, zielonym, włochatym stworem o wdzięcznym imieniu Muzzy. Wy też ją pamiętacie?....
Wielki Muzzy był bardzo zielonym przybyszem z kosmosu, za to najnowszy Ragley Big Ten-Four bardziej przypomina wypasionego Smerfa Zjazdowca. No ale do rzeczy. Na szczęście dla nas, (gdyż może Ivan nas nie skreśli) wyspiarze postanowili jak zwykle stworzyć coś nowego i do tego od razu nietypowego. Znawcy marki wiedzą, że Ragley to trochę tacy postrzeleńcy z wizją - niemniej jakoś do tej pory większość pomysłow wyszła im nad wyraz dobrze, o czym mogliście przekonać się w ubiegłym roku w tym niusie. Skoro w kolekcji są już sztywniaki, to czas najwyższy upchnąć gdzieś zawieszenie.
Rachu ciachu i tego lata na targach Eurobike pojawiły się pierwsze własne całkowicie zawieszone konstrukcje. Nas interesuje jeden z trzech muszkieterów - 29 calowy Big Ten-Four.
Brant Richards jak zwykle poszedł pod prąd..no może nieco trawersem, gdyż do tej pory jego konstrukcje uwielbiały towarzystwo sztywnych sztućców...krótkich sztywnych sztuców. Full, to jednak inna para kaloszy, amortyzacja jest tu podstawą. Ale żeby tradycyji bycia na przekór standardom stało się zadość, nowe dziecko Ragley'a otrzymało ciekawie zestopniowaną zawiechę.
Nie dość, że ilość milimetrów skoku jest ściśle powiązana z nazwą dużego niebieskiego smerfa, to zawieszenie oparte o system dual link i pływający damper oferuje 100mm z tyłu oraz aż 140cm z przodu. Autor projetku twierdzi, że znacznie mniejszy skok z tyłu w połączeniu z wielką kichą pozwala o niebo lepiej manewrować rowerem bez utraty stabilności oraz minimalizuje negatywny wpływ pedałowania i hamowani. Natomiast 140cm na froncie umożliwi doskonałą zabawę w terenie.
Kiedyś nazwalibyśmy takie cuś rowerem do zjazdu (bez względu na "rozmieszczenie" milimetrów), dziś taki skok wystarczy co najwyżej na poważną enduro-wyrypę. Najfajniejszy jest jednak sam fakt, że taki rower powstał. 80 procent firm, w tym podobnych manufaktur produkuje 29tki dla wycieniowanych krosiarzy, lub rekreacyjnie nastawionych kolarzy. Rowery AM/FR to nadal nisza w niszy, jeśli przyjąć, że 29ery są jeszcze niszowe.
Oprócz opatentowanego systemu zawieszenia, większy brat 10-4 charakteryzuje się typowymi dla Ragley'a płaskimi kątami główki, stromą rurą posiodłową i dłuugą górną rurą, co bezpośrednio przekłada się na "komfort, prędkość i dobrą zabawę na szlaku" (jak głosi slogan reklamowy)
W tej klasie sprzętu obecność na pokładzie takich elementów jak sztywna oś z tyłu i z przodu, stożkowa główka, linki poprowadzone w pancerzu na całej długości, czy też mocowania ISCG 05, to oczywista oczywistość. Big Ten-Four to funbike do kwadratu.
Bujający się Ragley otrzyma równie przyzwoity osprzęt. Amortyzacją zajmie się duet Rock Shox Revelation RL a z tyłu Monarch RT. Napęd to grupa Sram X9 w opcji 1x10, przy czym korba pochodzi ze stajni Truvativ - model Descendant + napinacz X0. Całość potoczy się na Mavicach X716 połączonych szprychami z piastami X9. Na to będą założone opony Maxxis Ardent. Za taką przyjemność przyjdzie nam zapłacić 2,199.99 funciaków.
Gdyby jednak gotowy Big Ten Four nie przypadł wam do gustu, to nadal możecie w 2012 roku nabyć samą ramę do rozbudowy. Jeśli zaś onieśmieli was cena, to pozostaje stary dobry TD1...z tytanu.
A na koniec, żeby zakończyć nostalgicznie: "A, E, I, O, U, I love you", a w odpowiedzi: "Take him away, Take him away!"
(muszę zmienić dostawcę tytoniu)