Ostatnimi czasy rowerowe brandy pojawiają się niczym grzyby po deszczu. Każdy wciska kit, że jego produkty są jedyne w swoim rodzaju, a rażące podobieństwo do gotowców z azjatyckich katalogów jest niesłychanym zbiegiem okoliczności. Na szczęście uchowały się jeszcze marki, które są klasą same dla siebie, czego najlepszym dowodem jest Blask Sheep - jedna z perełek targów N.A.H.B.S.
Mateusz Nabiałczyk
Trzeba przyznać, że w korporacyjnych strukturach bardzo trudno o innowacje lub ryzykanckie rozwiązania. Dlatego też nawet jeśli firmy wypuszczają własne i niezależne produkty, to bardzo szybko okazuje się, iż giną gdzieś na tle innych, podobnych im fantów. No ale nic dziwnego, skoro największym wyróżnikiem często bywa logo producenta, czy też malowanie. Product managerowie pieją z zachwytu i klepią się po plecach...niczym stado baranków i owieczek pośród których szczęśliwie udaje się znaleźć tę odmienną - czarną.
W ofercie Black Sheep nie znajdziemy wielu zapożyczeń. Rowery z wełnianym zwierzem na główce są po prostu z innego świata! Wypadałoby teraz przejść do cenników, tabelek i parametrów, ale czy w tym przypadku jest to istotne? Niby tak, ale jakoś wolę powzdychać do obrazków przedstawiających często rzeczy, które wykraczają poza wyobraźnię statystycznego bikera.
To, na czym idzie się złapać, to czas, jaki poświęciliście na wychwycenie wszystkich niestandardowych detali, które niczym grom z jasnego nieba trafił centralnie w czaszkę. Czyż nie?
Patrząc na te wszystkie teoretycznie zbędnie doczepione i wyprofilowane rurki idzie się jednak doszukać czegoś więcej, niż efektownego wyglądu. Wprawne oko dostrzeże regulowane (np. teleskopowo) widełki, haki pozwalające na zmianę własności jezdnych roweru lub po prostu bezstresowe upchnięcie ulubionej opony o nieprzeciętnym balonie.
Ciekawie, a przede wszystkim we wzbudzający zaufanie sposób, rozwiązano kwestię pracy zawieszenia - o ile praca górnej części nikogo nie intryguje, tak przymocowana do dolnych widełek i mufy płaska płytka wykorzystująca sprężystość materiału jest godna poklasku. Oczywiście takie rozwiązanie stosuje np. Salsa, ale tam jakoś nikt nie przywiązuje uwagi do optymalnego kształtu i właściwości pracującego elementu...
Bez wątpienia konstruktorzy marki mają słabość do wielkiego koła, ale czy 29" to dużo? Nie dla wszystkich....
Jest to kolejny dowód na otwartość umysłów ludzi, którzy tworzą Black Sheep, choć jak dla mnie, z perspektywy karzełka poniżej 190cm wzrostu, widok ten już wydaje się być swego rodzaju przesadyzmem. Za to podobają mi się ciekawie ukształtowane kierownice z iście 29erowym backsweepem. Użytkowanego Ritchey'a z 10* gięciem nie uważam za zły wybór, ale gdyby tylko pojawiła się możliwość dorwania takiego cudeńka, to chyba nie musiałby mnie nikt długo namawiać.
Podsumowując - wielkie słowa uznania dla ludzików, którzy twardo płyną pod prąd i sprawiają, że świat wielkiej (a może w świetle 36era już tylko średniej?) kichy nie jest pozbawiony wyrazistych barw.