Powracamy po raz trzeci do Austin w Teksasie, gdzie w lutym odbywały się pokazy rowerowego rękodzieła. Po liczbie firm wystawiających swe wyroby widać, że ręcznie wytwarzane rowery cieszą się w USA ogromną popularnością. Nie zdziwiłbym się, gdyby razem sprzedawałyby więcej niż masowi producenci. Zapraszam do foto relacji:
Michał Śmeiszek
Jak już wielokrotnie było mówione oraz pokazywane, amerykańskie manufaktury kochają stal. Nie stronią naturalnie od "nowocześniejszych" materiałów - karbonu, aluminium, i tak egzotycznych jak drewno, ale właśnie ze stopu żelaza i węgla potrafią wykuć piękno i wydobyć "duszę". Rowery nierzadko powstają tygodniami a nawet miesiącami - w ciągu roku firmy produkują zaledwie kilka, kilkanaście modeli, dlatego też listy społeczne są naprawde długie. Warto się uzbroić w cierpliwość i wyczekać na własny rower marzeń, bo będzie to sprzęt, który zapewne trafi na takie Szoł (przez duże S) jak tu opisywane. Podziwiając wspaniałe rowery, nie tylko 29ery, uważam że duzi producenci powinni od czasu do czasu wybrać sie na takie zawody i popodglądać jak piękne niesamowite ramy można wyspawać, wykleić i wystrugać. Nie mam złudzeń, że produkcja masowa to zupełnie inna para kaloszy i wymaga zupełnie inneg podejścia. Jednocześnie jestem pewien, że duże firmy są w stanie produkować równie atrakycyjne wizualnie rowery. Z drugiej zaś strony po co wchodzić z drewnem do lasu.....niech mali-wielcy mają ten swój unikalny kawałek tortu.
8. Engine Cycles.
Firma ma swoją siedzibę w Filadelfii, właścicielem, głównym spawaczem i konstruktorem jest Drew Guldalian. Jak wszystkie manufaktury tak również Engine Cycles szyje rowery na miarę. Podstawowym materiałem jest wysokostopowa stal uznanych producentów: KVA, True Temper, Reynolds, Dedacciai, Columbus. Drew stosuje w swoich projektach najnowsze rozwiązania technologiczne: główki o zmiennej średnicy, suport press fit 30, poszerzone tylne widełki w standardzie 142mm na pełna oś 12mm. Jednym słowem w fabryce Engine łączy się tradycję obróbki stali z nowoczesnością. Facet fach ma w rękach, co pokazują zdjęcia oraz dłuuuga lista społeczna - w tej chwili trzeba czekać minimum rok na własne 29 calowe MTB.
Oprócz takich zupełnie standardowych stalówek w ofercie Engine są także te bardziej wyrafinowane, ocierające się o drogą galanterię modele, gdzie podstawą są zdobione, lutowane mufy, a nawet poszczególne komponenty jak sztyce i mostki. Na uwagę zasługuje fakt, że do ram można bez problemu zamontować napęd na pasek klinowy - koszt takiego dodatku to 150 zielonych franklinów. Achaa.......jak 99% prawdziwie amerykańskich manufaktur, Engine Cycles daje Ci, drogi czytelniku, wieczystą gwarancję na swoje ramy.
Szczerze powiedziawszy najlepiej odwiedzić stronę domową Engine Cycles. Spora galeria zdjęć rowerów plus ekstrasy jak fotosy przedstawiające budowę roweru od kuchni - coś pięknego!
9. Alchemy
Austin w Teksasie słynie nie tylko z pokazów amerykańskich kuźni rowerowych, lecz także z kultywowania alchemii. Tą przednaukową praktyką parają się mistrzowie manufaktury Alchemy. Chłopaki czarują - zamieniają wizje klientów w prawdziwie czarne złoto oraz metale szlachetne - tytan i stal. Alchemicy chwalą się jeszcze jednym - każdy rower jest superszczegółowo dopasowywany do właściciela za pomocą specjalistycznego systemu "fitterskiego" Retul. Krótko mówiąc - przyszły właściciel jest oblepiany diodami infrared a odpowiednie oprogramowanie obrabia otrzymane z nich dane w 3D. Prawie jak Avatar..choć prawie robi dużą różnicę.
W ofercie Alchemy znajdziemy dwa modele 29 calowe. Jeden stalowy, drugi tytanowy (na targach zaprezentowano zmodyfikowaną wersję Ti). Naturalnie do produkcji wykorzystuje się najlepsze materiały: True Temper, Dedacciai, Columbus. Do wyboru mamy praktycznie wszystko: od geometri, prowadzenia linek, grafiki, rodzaju napędu, indiwidualnej tabliczki w srebrze lub bronzie!, po drobne detale, np. mocowania koszyków bidonu. Ceny od 1800$ za stal, i 2800$ za tytan.
Na pokazie w Austin zaprezentowano zmodyfikowaną wersję tytanową - przystosowaną pod napęd paskowy. Tradycyjnie lista chętnych jest dłuugaa. Po więcej szczegółów oraz wrażeń zapraszam na alchemiczną stronę.
10. Desalvo Bicycles
DeSalvo Bicycles siedzibę swą ma w Ashland w Oregonie. Nie będę oryginalny - spawacze tej firmy też się znają na robocie, a ich rowerki przykuwają uwagę dokładnym wykończeniem. Do wyboru mamy stal i tytan, wersje 26" lub 29", single lub z przerzutkami. To co mi się podoba to dbanie o płeć piękną. Kobiety zostały również dostrzeżone i projektant ma dla nich przygotowaną specyficzną geometrię. Bez względu na płeć i kolor skóry możemy tu wyspawać rower marzeń, który podadzą nam na tacy w wersji "semi-custom" lub "full-custom". Na NAHBS DeSalvo przedstawiło tytanowego 29era w wersji jednobiegowej - bardzo ładnego swoją drogą...
11. Shamrock Bicycles
Na NAHBS pojawili się również celtytcy Druidzi....prosto z gór Indiany. Na szczęście albo nieszczęście grupie nie przewodził Panoramix tylko inny super druid - Tim O'donnel. Jego malutka manufaktura produkuję rowery wielkiego formatu. Najwyraźniej Guinees sączy się cały czas ze skał Indiany, gdyż fantazją O'donnel mógłby obdarzyć niejedną konkurencyjną manufakturę. Tim preferuje zdecydowanie dłubaninę w stali, najlepiej jeśli jest to Columbus lub True Temper. Jeśli, jesteś wielbiecielem świętego Patryka i masz minimum 1700 dolarów do wydania. to możesz stać się właścicielem wyjątkowej zielonej koniczynki. Nawet mnie zaskoczyło stosowanie przez konstruktora skórzanych podkładek chroniących lakier na ramie w takich miejscach jak mocowanie błotników czy bidonu. To że, Tim O'donnel stosuje srebro do lutowania muf z rurami, że sporo detali ma posta koniczynki to naprawdę pikuś....A w telewizji cały czas mówią, że Tyskie rulezz!!...pojedźcie do Indiany i sami się przekonajcie...:))
W swojej ofercie druidzi z Shamrock mają jednego reprezentanta 29". To Galway - wszędołaz. Rama jest spawana nie lutowana, choć nic nie stoi na przeszkodzie, żeby cieniuteńkie rurki Columbusa spiąć mufami. Geometria optymalizowana pod 80mm skoku przedniego widelca. Tył jest ponoć krótki ale całość długa i baza kół właściwa 29 calowym standardom. Jak zwykle do wyboru mamy kolor, regulowane lub nie tylne haki, singla lub nie....byle tylko browca starczyło.
Dla nieco mniejszych klientów, czyli około "metr pięćdziesiąt w kapeluszu" Shamrock proponuje wersje 650C - czyli mini 29er. Poza tym to full - jasny pełny, zawieszony.
Tradycyjnie zapraszam do druidzkiej galerii, gdzie na spokojnie można wysączyć złoty płyn.
(zdjęcia dzięki uprzejmości serwisu Bikerumour.com)