Od pewnego czasu zauważam pewną prawidłowość. Otóż, co raz to więcej rowerów na dużych kołach pochodzi z Italii. Może to przypadek, a może wielość manufaktur rowerowych, które specjalizowały się, a jakże w produkcji rowerów szosowych dostrzegła potencjał w tej materii. Potencjał oczywiście w pełni słuszny. Oto kolejna marka, czyli FRW i jej sposób na wielkokołowego ściganta.
Bartosz Niezgoda
Otóż FRW połączyła dobre komponenty z nie najgorszą ramą, od której rozpoczniemy. Powstała z hyfroformowanego aluminium 7005, o nieznanej bliżej wadze; na oko 1700 gram. Wykończona bardzo profesjonalnie, w ładnym białym malowaniu. W tym miejscu od razu dodam, że całość wygląda, co najmniej niebagatelnie; za to należy się projektantom wielki plus. Przejdźmy do geometrii, bo tu można by się spierać. Górna rura mogłaby być dłuższa o kilka milimetrów. Kąty w normie (72 i 73- dobrze jakby było 74), a ogon do przyjęcia 445.
Idąc dalej trzeba zauważyć, iż rower występuje w 2 wersjach osprzętu: z napędem 3x10 (SLX/XT) i 3x9 (Deore). Różnice dotyczą także reszty. Mamy do wyboru Manitou Tower: Comp lub Pro; wersja bogatsza zatrzymuje się za pomocą nowości od Hayes’a, mianowicie Prime Experta (uboższa dzięki znanym powszechnie Ryde’om). Minusem są jak to często bywa koła. O ile do obręczy Mavica (TN719) nie można się przyczepić, to piasty od Szajsmano o oznaczeniu 525 są delikatnie pisząc przeciętnej jakość. Ten sam komplet zawitał w obu wersjach, co niestety na starcie upośledza wyższy model. Koła „otoczono” Geax’ami Aka 2.2, które wyglądają ciekawie (solidny bieżnik) , aczkolwiek do najlżejszych nie należą (~730 gram). Całość dopełniają produkty FSA i siodła Selle Italia.
Jak widać włosi potrafią wykonać coś stylistycznie nietuzinkowego, a i technicznie zjadliwego. Co do cen, jak to ostatnio bywa, są oczywiście w euro i wynoszą 1250 za model „uboższy” i 1699 za bardziej wypasiony.