Jak w Polsce dobra zmiana wprowadziła niedzielę bez handlu, to się amerykańscy chłopcy zaczęli nudzić w tym Waterloo i kreślić w wolnym czasie nowe rowerki. Bo jak nie oni to kto?
Michał Śmieszek
No właśnie...nikt. Już chyba tylko Trek wierzy, że 29ery na sterydach, czyli 29+ mają jeszcze rację bytu w świecie zdominowanym przez plusowce na średniej kiszce, albo nie daj Bóg na kole 26". Wiara to jednak silny afrodyzjak, dzięki któremu doczekaliśmy się konkurencji dla diabelskiego Behemotha ze stajni Lenz Bicycles. Trek postanowił wystawić do walki nowy oręż na dwóch sprężynach obuty w półtłuste papucie 29". Do tak trudnego czalendżu najlepiej wystawić zmodyfikowanego czarnego konia - FULL STACHE, czyli dobrze znanego Staszka, ale tym razem w wersji z tylnym zawieszeniem. Można? ...można. :)
Ale Leo why!! No cóż, full to zawsze full. Są wymagający rowerzyści, którzy potrzebują nie tylko 29-calowego plusowca objuczonego w sakwy, ale też latającego po hopkach czołgu. "Nasza klienta nasz Pan". I ja to bardzo doceniam, że tak poważna firma nie boi się ryzykować pieniędzy i czasu do stworzenia w gruncie rzeczy wyjątkowego roweru.
A Pełny Staszek jest grzechu wart, do tego stopnia, iż Bontrager wypuścił nowe ogumienie XR4 29x3.0 specjalnie pod ten projekt. Bo tak naprawdę esencją każdego plusowca, a w szczególności 29+ jest niesamowita zdolność przetaczania się po nierównościach i przyczepność. Wiem co prawię, bo miałem tą przyjemność ujeżdżać 29+ Traverse Rusti przez dobrych kilka tygodni.
Wróćmy do "Staszka". O ile w sztywniakach dostosowanie geometrii ramy pod taką ilość gumy jest relatywnie proste, to w przypadku rowerów z pełnym zawieszeniem jest to już wyzwanie. Trek, twierdzi że ujarzmił cyferki oraz specyfikę ramy, a dowodem jest choćby utrzymanie ultra krótkiego "czejnsteja" - 430mm!!! Taka wartość pozwala z nawiązką korzystać z krętych ścieżek. Co ciekawe, Trek skorzystał z własnego patentu obecnego w sztywnym Trek Stache, tj. "zawiesił" prawą stronę ogona powyżej linii łańcucha. Dodatkowo przesunął główną oś obrotu przed suport. Nie ma jednak róży bez kolców. Takie zabiegi ograniczył pojemność mechanizmu korbowego do zaledwie 32T. Bądźmy szczerzy, przy tak baloniastych kołach, mało kto chciałby montować większą koronkę.
Efektem końcowym jest aż 130mm skoku. Jeśli dodać do tego amortyzację z opon to....Panieee :) :).
Trzeba podkreślić, że Trek Full Stache jest wykonany z amelinum - stop Alpha Platinum. To też zrozumiałe, choćby ze względu na koszty. Nie zdziwię się jednak jak za rok, dwa ujrzymy wersję z wungla. Tymczasem aluminiowy szkielet korzysta ze znanych rozwiązań technologicznych stajni Trek - system ABP (Active Breaking Pivot), Knock Block Steerer Stop, Mino Link, wewnętrzne prowadzenie pancerzy Control Freak oraz geometrię G2 autorstwa Jurka Rybaka. Tylne widełki mają rozstaw Boost 148. Aby Q-Factor utrzymać w ryzach i dodać sztywności, Trek zastosował wciskany suport PF92.
Słów kilka jeszcze o "gełometrii". System Mino Link pozwala regulować kąt główki ramy oraz wysokość środka suportu między "ostrym" 67.4°/343mm a "płaskim" 67°/338mm. To wartości zakładające obecność przedniego zawieszenia o skoku 130mm, ale producent zoptymalizował Staszka również pod amorki o większym skoku.
Last but not least...Full Stache będzie dostępny jako gotowiec za równowartość 3699USD lub golas za 1999USD. W pierwszej opcji na pokładzie znajdziecie napęd SRAM GX 1x12, korby Truvative Descendant, opony Bontrager XR4 Team Issue. Trzy rozmiary do wyboru 17.5, 19.5 i 21.5″. Waga gotowca - lekko powyżej 15kg