2

Stojąc przed zakupem rowerowego obuwia bardzo często decyzję podejmujemy kierując się przede wszystkim wzrokiem i zakodowanymi gdzieś w podświadomości schematami. W efekcie sięgamy po buty takich firm, jak Shimano i Sidi, które albo aż śmierdzą plastikiem, albo kosztują krocie. Może zatem warto poszukać czegoś bardziej egzotycznego, zrobionego z myślą o użytkowniku?

Mateusz Nabiałczyk

Właśnie taka jest firma Lake. Mało kto nad Wisłą o niej słyszał, mimo że od dekad tworzą buty dla kolarzy i to wcale nie byle jakie. Mnie trafił się topowy komplet z grupy MTB - MX330C. Ostatnia literka świadczy o tym, że jak przystało na hi-endowy model, mamy do czynienia z węglową podeszwą.

Po otwarciu pudełka pierwszym zmysłem, który odebrał nowe bodźce był...węch! Zapach prawdziwej skóry, to niewątpliwie, ale jakiś taki...nieeuropejski. I faktycznie - okazało się, że cholewki wykonano z kangura. Na szczęście nos (podobno) przyzwyczaja się po 30s, dlatego też mogłem kontynuować zapoznanie z nowym przybytkiem.

Z dwóch wariantów kolorystycznych, białego i czarnego, dostałem tę drugą opcję. Powiem szczerze - ogólny wygląd dyplomatycznie rzecz ujmując nie powalił mnie na kolana. Od produktu z tej półki cenowej oczekiwałbym czegoś więcej i choć białe wydanie MX330C prezentuje się wyraźnie korzystniej, to jakoś nie mogę przeboleć, że nie przejęto designu z tańszego MX236, któremu w tej kwestii należą się same pochwały.

LAKE 001LAKE 004

LAKE 003LAKE 002

Po oswojeniu się z wątpliwą prezencją Lake'ów przyszedł czas na bardziej organoleptyczne doznania. Już w rękach czuć, że materiały są z najwyższej półki - skóra jest skórą, a podeszwa z prawdziwej gumy. Producent chwali się, że tak dobrej przyczepności nie zapewnia nikt spośród konkurencji. W świetle tego, co widzę, wierzę na słowo. Oczywiście mamy miejsca na kolce ułatwiające podejścia w błocie. W okolicach mocowania bloków spod protektora wystaje druga, tym razem karbonowa warstwa. Odpowiada ona za sztywność i komfort, a przy okazji daje poczucie noszenia czegoś wysokiej klasy i o ile owe poczucie jest kwestią indywidualną, to wątpię, że komuś udałoby się wygiąć podeszwę, która nie myśli nawet drgnąć. Już chcę zakładać but i nagle dociera do mnie, że nie znajdę tu ani pasków na rzepy, ani nawet klamerek utożsamianych z lepsiejszymi butami. Lake postawił na kevlarową, znaczy się niezniszczalną sznurówkę, dociąganą za pośrednictwem pokrętła na pięcie. Nie dość, że takie rozwiązanie niezwykle przypadło mi do gustu ze względu na łatwość, szybkość i precyzję trzymania stopy, to jeszcze gwarantuje symetryczne dociąganie po obu stronach. Po prostu genialne w swej prostocie. Rzecz jasna Lake wymienia mnóstwo patentów poprawiających walory użytkowe typu regulujące temperaturę i ucisk wyściółki o zróżnicowanych parametrach, ale dla mnie ma to średnie znaczenie. Ocena butów jest zero-jedynkowa. Albo wygodne, albo nie=wywalamy.

tech

I muszę przyznać, że wygodniejszych ciżemek na rower nie miałem. Zastosowane materiały są przyjemne w dotyku, a w połączeniu z sznurówkowym systemem BOA zapewniają idealne dopasowanie do stopy. Buty same w sobie są dość szerokie, z czego cieszą się moje stopy. Nawet pomimo tzw. wysokiego podbicia nic mnie nie uciska, jak to często bywa w przypadku innych szusów.

Pierwszy wypad, pierwsze kilometry, czyli czas weryfikacji wstępnych wrażeń. Jako, że podczas jazdy na stopy za często nie patrzę, to wygląd zwisa mi i powiewa. Natomiast nie jestem obojętny na niebywałą sztywność owych butów. Transmisja energii na koła zdaje się być niemal bezstratna w porównaniu z wcale nie wiotkimi Mavicami, które noszę na codzień.  Daje to przyjemne poczucie jedności z rowerem, jednakże z tego powodu ostro nachylone podejścia w górach nie należą do najprzyjemniejszych i nie pomaga w tym nawet ultraprzyczepna guma...no ale czy to są papucie do kręcenia, czy wspinaczki? Dopasowanie do stopy robi naprawdę wrażenie, a przy tym nic nie uciska. Zastanawia mnie, czy tajemnica tkwi w owym systemie dociągania sznurówki, czy może jednak bardziej w zastosowanych materiałach rodem z Australii :-) Wentylacja stopy na bardzo dobrym poziomie, przede wszystkim względnie równomierna na całej powierzchni kontaktu stopy z butem, a nie jak się to czasem zdarza - magiczne hot spoty, które są wiecznie mokre - chociaż do poziomu mistrzowskiego trochę brakuje.

2

Po paruset kilometrach okazuje się, że po mimowolnym bombardowaniu wszelkiej maści wilgocią MX-330C dopasowały się do moich stóp tak, jakby dosłownie szyto je na miarę. Coś niesamowitego. Wygoda i jeszcze raz wygoda. Po lekkim przybrudzeniu design stał się jakby przyjemniejszy dla oka, a zapach kangurzego meszku zbił z tonu i na korytarzu nie czuć już, co leży na podłodze. Podeszwa z miękkiej gumy niestety nosi już pierwsze ślady zużycia i jeśli dalej tak pójdzie, to kupując taki set po prostu nie łudźcie się, że po 3 latach znajdziecie jakieś klocki protektora. Jak to często bywa, coś za coś, tym razem przyczepność kosztem trwałości. Ubolewam tylko, że nie pokuszono się o zastosowanie wymiennych paneli wzorem Sidi. Proste rozwiązanie i byłoby po problemie.

Reasumując, jeśli masz kupić kolejną parę modnych butów SPD ociekających plastikiem, to może warto zastanowić się, za pośrednictwem jakich bodźców najbardziej odbieramy ich walory...my, użytkownicy. A że komfort nogi ma wpływ nawet na rzeczy typu rypanie w kręgosłupie czy metabolizm, to powinniśmy poświęcić temu więcej uwagi. Buty Lake MX-330C może nie są piękne, ale technologia i jakość wykonania sprawiają, że tuż po ich przywdzianiu zapominamy, iż mamy coś na stopach, a myśląc o nich aż chce się iść na rower. Czyż nie o to chodzi?