Squirt Review 7Albo "głodnemu chleb na myśli" albo tylko ja tu widzę przewrotną grę słów języka angielskiego połączoną z wizualną stroną produktu jakim jest SQUIRT, czyli specjalistyczne smarowidło do łańcuchów rowerowych, którego istotą jest czystość, dziewicza niemal. Warto wejść w ten wilgotny interes?

Michał Śmieszek

Wejść zawsze warto, nie wiadomo tylko czy da się łatwo wyjść jak się zrobi sucho. Cytując klasyka "jak zwilgotnieje to przesuniemy do kuchni". Tymczasem,, a było to pod koniec sezonu 2023, w jaskini rozkoszy Team29er, pojawił się zestaw testowy smarów SQUIRT, składający się z trzech różnych smarowideł oraz dedykowanego odtłuszczacza. Jako bonus, pasujący idealnie do torebki podsiodłowej, wpadły też podręczne mazidła Squirt.

Squirt Review 6Trzy duże buteleczki (120ml) i trzy różne smary. Pierwszy to mleczna mikstura na zimne dni "cold condition" - w teorii idealnie na jesień oraz być może zimowe warunki. Drugi miłosny eliksir to receptura na dłuższe wyrypy "Long lasting". Trzeci smar, to niewinna maź smarująca łańcuchy rowerów wspomaganych silnikiem elektrycznym, gdzie siły działające na napęd są większe w teorii niż te generowane przez nogi.

Squirt Review 13

Squirt ma bardzo charakterystyczną konsystencję. Niezależnie od przeznaczenia jest biały, gęsty i tłusty i....wodnisty, co nie powinno być zaskoczeniem, ponieważ to połączenie wody i wosku. Takie połączenie ma zagwarantować prawidłowe rozprowadzenie po ogniwach łańcucha. Zgodnie z teorią (i praktyką) woda odparowuje, zostawiając warstwę smarującą, tam gdzie to niezbędne dla prawidłowej pracy. Zgodnie z reklamą, Squirt:

  • Jest odpowiedni na suche i mokre warunki..
  • Zapewnia cichą pracę napędu.
  • Jest kompatybilny ze wszystkimi typami łańcuchów.
  • Jest biodegradowalny, ekologiczny, wolny od niebezpiecznych substancji chemicznych.
  • Jest odporny na wymywanie.
  • Wydłuża żywotność napędu.
  • Zmniejsza tarcie, poprawiając wydajność jazdy.
  • Nie wymaga odtłuszczania przez ponowną aplikacją.

No po prostu preparat idealny, Święty Graal cyklistów, rowerzystów i kolarzy. Dlatego długo się nie zastanawiałem. Pozostała kwestia wyboru smaru. Ponieważ pogoda za oknem nie napawała radością, siąpił lekki jesienny deszczyk, w pierwszej kolejności na tapetę poszła formuła na długi dystans, tj. "long lasting".

Squirt Review 8

W przypadku smarów opartych na mieszaninie wody i wosku lub innych parafin, kluczowym elementem skutecznej aplikacji jest przygotowanie łańcucha. Należy go wręcz idealnie odtłuścić. To samo dotyczy także nowych łańcuchów, jeśli ktoś chciałby nałożyć smar na takowy. Przyznam, że tak dogłębne czyszczenie to nie 5 minut roboty, stąd zdecydowanie polecam zakup myjki ultradźwiękowej, która w takich okolicznościach przyrody jest wyjątkowo skuteczna. To nie tania zabawa, ale zawsze można użyć argumentu, że myjka oczyści nie tylko biżuterię rowerową, ale również tą prawdziwą i najcenniejszą. Można też użyć "fabrycznego" odtłuszczacza "Squirt", który występuje w formie koncentratu. Ten należy dodać do wody w odpowiedniej ilości i voila....pryskamy na łańcuch...czekamy, czekamy....standardzik...a potem już tylko przetrzeć.

Squirt Review 9

Po wyczyszczeniu zakraplamy już tradycyjną metodą Squirt w każde ogniwo. Następnie nalewamy sobie kufel czegoś złotego i dobrego i czekamy....czekamy....czekamy. W międzyczasie obiad. Ponieważ jest to inicjacja-pierwsza aplikacja,  po odparowaniu wody należy nałożyć kolejną warstwę, nalać sobie kolejny kufel czegoś smacznego i odczekać. Właściwie to już można poczekać do kolejnego dnia, ponieważ po dwóch kuflach nie wypada wsiadać na dwa kółka.

No to jadziem....pierwsze, czego doświadczamy to cisza. Napęd pracuje wyjątkowo cicho i naprawdę jest bardzo kulturalny, niczym "klient w krawacie" (jest mniej awanturujący się). Biegi wchodzą precyzyjnie, choć to zaleta przede wszystkim dobrze wyregulowanej przerzutki. Mijają kolejne kilometry w zmiennych tego dnia warunkach przyrody. Łańcuch już nie jest taki czysty, jak po wyjściu z garażu, ale jest o nieeeebooo czystszy niż kiedykolwiek był podczas stosowania tradycyjnego smaru bazującego na oleju mineralnym lub syntetyku. I to jest ta najprzyjemniejsza część - faktycznie wystarczy przetrzeć dobrze szmatką i mamy (niemal) czysty napęd, niewymagający gruntownego czyszczenia, skrobania błotno-oleistej mazi z kółeczek przerzutki oraz zębatek. 

Podczas tej dziewiczej jazdy pękło zirka 50km. Niewiele. Łańcuch zachował swoje walory estetyczne oraz kulturę pracy. Niemniej jednak już te pisiont kilosów odbiło się na ilości smarowidła jaka pozostała, przynajmniej z zewnątrz, na rolkach i ogniwach, co z jednej strony jest normalne, ale z drugiej budzi pewien niepokój u osoby przyzwyczajonej do określonego wyglądu tłustego, pracującego łańcucha. Postanowiłem, że zawezmę się i nie dosmaruję, choćby mnie białym woskiem polewali. Zobaczymy co będzie dalej. 

Przez następny tydzień, dokręciłem kolejne parędziesiąt kilosów. I jednak wymiękłem, ponieważ pod koniec łańcuch łakomie skomlał "smaruuuu, smaruuu", błyskając do mnie wyglancowanymi rolkami.  Chmmm.... Zirka jeb....130km i już dolewka? Szybciutko, a to przecież nawet nie jest jesienna słota jeszcze. Bezwzględna i niezmienna zaleta stosowania Squirt to jednak czystość napędu. Należy tylko uzbroić się w cierpliwość, ponieważ najlepsze efekty uzyskuje się za każdym razem po odparowaniu wody. Dla osób niecierpliwych będzie to wada. Klasyczne smary parafinowe nie wymagają takiego tańca i wygibasów.

 Czas rozdziewiczyć następną buteleczkę, bowiem temperatura spadła na łeb, na szyję, kałuże skuł lód a kufel pokrył się szronem. Squirt ma tutaj w ofercie formułę "for cold conditions". W mroźnym powietrzu zawisa bezszelestnie pytanie, czy cold to 0-10 stopni Celsjusza czy jednak 0-5. jak nakazuje środkowo-europejska logika. Zaraz się przekonamy. Na pierwszy rzut oka, konsystencja nie różni się istotnie od poprzednika, choć wydaje się nieco gęściejsza. Zapewne diabeł tkwi w dodatkach. Aplikacja jest dokładnie taka sama jak poprzednio, zatem ponownie pojawia się okazja do wspólnej biesiady, tym razem przy grzańcu. 

Squirt Review

Jedziemy. I co? I nic....łańcuch śmiga piknie, bez zgrzytów. Niby wszystko ok, ponieważ brud się go niemal nie ima...Jest pięknie...niemal. Dopóki jedziemy po suchym, układ napędowy pracuje bez zająknienia. Z każdym kilometrem rolki łańcucha nabierają typowo zimowego kolorytu - iskrzą i lśnią w promieniach mroźnego słońca. Sytuacja "pogarsza się", gdy napęd zostaje zaatakowany przez śnieg. Napęd nadal nie przyjmuje brudu jak tradycyjnie nasmarowana wersja, ale za to równie szybko pozbywa się smarowidła, co w pewnym momencie objawia się coraz głośniejszą pracą oraz spadkiem precyzji. .

W efekcie już po jednej dłuższej wycieczce/treningu konieczne wydaje się jego dosmarowanie. Nie wykonanie na czas tej operacji skutkuje pojawieniem się rudego nalotu oraz wyraźnym obniżeniem kultury pracy. Nie trzeba być alfą i gametą, aby znaleźć przyczynę - większość smarów opartych na wosku/parafinie cechuje się relatywnie słabą odpornością na wypłukiwanie. Niska temperatura wydaje się tylko pogłębiać tą barierę. Podsumowując: utrzymanie czystości będzie wymagało wyraźnie zwiększonych wydatków na kolejne buteleczki. zaś moje pierwsze zauroczenie smarowidłem przechodzi właśnie kryzys. Spodziewałem się wydajniejszego smaru. Praktycznie każda kilkudziesięciokilometrowa wycieczka wymaga nałożenia nowej wersji smaru. Jedyna pociecha, to że wystarczy spłukać łańcuch wodą i zaaplikować kolejną warstwę Squirt.

Squirt Review 10

Do ostatniej części testu podszedłem bez większego entuzjazmu. Buteleczka z zieloną etykietą "e-bike ready" zawiera emulsję, która również nie różni się wyraźnie od pozostałych. Zatem kluczem muszą być tu uszlachetniające dodatki, które zwiększają skuteczność napędów pracujących pod dużym obciążeniem, takich jak te stosowane w rowerach ze wspomaganiem elektrycznym. Aplikacja Squirt z trzeciej buteleczki jest identyczna jak wcześniej - pośrednią zaletą stosowania smaru Squirt jest praca nad samym sobą, osiągnięcie zen i stanu nieważkości. Warto rozważyć....

Zima zakończyła się przechodząc płynnie w lato, zaś ja po tych paru zimnych i ciemnych miesiącach mam znowu kilka kilogramów więcej, dlatego użycie smaru e-bike ready do zwykłego napędu wydaje się całkiem zasadne. Dodatki uszlachetniające dostaną szansę wykazania się w prawdziwym boju. Na "zielonym" smarze squirt zrobiłem ostatecznie całkiem spory kilometraż, w tym większość ubiegłorocznych ultramaratonów. Ta emulsja wydaje się być o dziwo najwydajniejszą z całej trójki, choć interwały między kolejnymi smarowaniami nadal można liczyć w dziesiątkach niż w setkach kilometrów w zależności od warunków pogodowych i rodzaju trasy.  

Squirt Review 14

Czy Squirt to tzw. "game changer". Zdecydowanie nie. Zalety są oczywiste - w porównaniu do napędów potraktowanych tradycyjnymi smarami łańcuchowymi napęd pozostaje wyraźnie czystszy i relatywnie łatwo utrzymać go w tym stanie. I to jest bardzo cenna zaleta. Co więcej, od dawna nie przydarzyła mi się sytuacja, abym przy swojej masie w jednym sezonie wykonał tylko dwie zmiany łańcucha. Razem wyszło grubo ponad 7km w różnych warunkach. Trudno udowodnić jednoznacznie, że przyczynił się do tego Squirt, raczej jest to wypadkowa - czysty łańcuch, częściej smarowany swieżym smarem, mniej masy smarująco-ciernej, itd, itd, ale fakt pozostaje faktem - oba łańcuchy oraz obie kasety nadal mają się nieźle...

Wady emulsji Squirt można właściwie wymówić na jednym wdechu. Moim zdaniem jest to wyjątkowo słaba wydajność, która zmusza użytkownika do rzeczywistego dbania o napęd i częstej aplikacji smaru, szczególnie przy większych przebiegach. Niewielkie interwały to zdecydowanie szczuplejszy portflel. Kłania się zatem ekonomiczny czynnik, bo za jedną butelkę Squirt (120ml) trzeba wydać 5 dyszek. Z drugiej strony, jak ktoś ma drogi rower i napęd, jest pedantem czystości, to nie będzie oglądał się za tanimi smarami tylko zainwestuje w sprawdzone rozwiązania, takie jak choćby Squirt. A może zgodnie z przysłowiem...biednego nie stać na tanie...

Wadą, choć również względną jest cały proces aplikacji. To nie jest produkt dla ludzi niecierpliwych, oczekujących efektu od razu, lecz np. dla miłośników Coffee Before Ride, a nie wyłącznie w trakcie ustawki. Więcej grzechów nie pamiętam, przez te mijające miesiące przywykłem do tych wszystkich czynności opisanych wyżej...i tylko czasem ogarnia mnie nerw, że to tyle zachodu, po to aby nie musieć oglądać syfu na łańcuchu.

Czy pozostanę przy Squirt....no kończy mi się kolejna butelczyna, chętnie zrobię cel na zrzutka.pl