Nie tylko rosyjski żołnierz, lecz od dziś już także polski rowerowy fanatyk dobrze wie, że najlepszym przyjaciem na linii frontu jest jego własna saperka. Można nią otworzyć butelczynę, można wykopać latrynę, zbudować helikopter, lecz przede wszystkim można się okopać, a czasami nawet ochronić przed deszczem, błotem i kamykami. Warunek jest tylko jeden - trzeba mieć na wyposażeniu najnowszy model SKS-ów.
Michał Śmieszek
Błotniki w naszej szerokości geograficznej są wyjątkowo wdzięcznym tematem. To nie Kalifornia, gdzie deszcz pada wtedy, gdy sąsiadka z góry podlewa kwiaty. To środek Europy, gdzie mamy ulewy, śnieżyce i błoto, duuużooo błota..., gdzie trzeba walczyć z władzą o każdy nowy kilometr ścieżki rowerowej. A jak już ta powstanie, to wtedy nadciąga nowy wróg, który uwielbia przechadzać się po czerwonym trakcie niczym po dywanie na rozdanie złotych statuetek. Właśnie z tej okazji niemiecki producent wypuścił uniwersalny komplecik "saperek": Shock Blade II i X-Blade II. Aktualizacja dosięgła całą linię błotników, w tym również wersję "XXL" dedykowaną pod duże koło.
SKSy są klasą samą w sobie, nie potrzebują wielkiej reklamy. Zresztą rzadko kiedy ta znana firma wypuszcza coś, co nadaje się do śmieci. Tak jest i tym razem. Niestety "nowe" nie kosztują mniej niż ostatnio. Baaa, kosztują znacznie więcej: Shocblade II - 79,90 PLN, X-Blade II - 87,9PLN, co z miejsca znacznie ogranicza krąg odbiorców, ale też podkreśla hi-endowy charakter produktu. W zamian klient otrzymuje towar niemal w 100% dopracowany. Wyróżnikiem 29erowych SKSów jest oczywiście materiał, który na szczęście nie zmienił się przez ostatnie parę sezonów. Dla przypomnienia, Niemcy stosują dwu-komponentowe tworzywo sztuczne. Masywne końce płatów wykonano z miękkiego, w dotyku silikono-podobnego tworzywa, zaś resszta tradycyjnie z mocnego, czarnego ABSu.
Tak jak poprzednik, tak również obecna rewizja wzbudza szacunek masywnym wyglądem, może nawet jeszcze większy niż wcześniej. Ale o co właściwie tyle krzyku? Jeden rzut okiem i wszystko jasne. Tylny i przednik błotnik został całkowicie przeprojektowany w dolnej części "pióra", które teraz jest znacznie szersze i pełni rolę chlapacza, a jednocześnie przypomina tak gloryfikowaną przez Wiktora Suworowa saperkę. (No to już tera wiadomo, o czym w szalonym widzie tak plecie autor). X-Blade posiada także odchylany nos na przeciwnym końcu, co pozwala schować go pod coraz rzadziej spotykanymi V-brejkami. lub jeszcze bardziej przybliżyć do opony w celu dokładniejszego zbierania błota, ale dam sobie rękę obciąć, że w dobie hamulców tarczowych mało kto będzie korzystał z tej funkcji.
Jeśli pierwsza rewizja ma jakieś konotacje z enduro, to tym bardziej obecna je posiada. Tu nie ma miejsca na kompromis. Ja nie narzekałem na mokre plecy, ale skoro aż tak bardzo powiększono chlapacz, to najwyraźniej paru osobom błoto pobrudziło majty i złożyli odpowiedni wniosek do działu projektowego SKS.
Ale to nie jedyna zmiana. Przeprojektowano także regulowane ramię trzymające cały błotnik, które obecnie zyskało na na sztywności i masywności. Nie wiem, czy stary X-Blade komuś urwał się lub luzował podczas jazdy off-road, ale teraz szanse na taki wyczyn są niewielkie. Nadal możliwa jest regulacja w dwóch płaszczyznach według własnych upodobań lub kształtu ramy. Mocowanie do sztycy podsiodłowej jest identyczne jak przedtem i tak samo skuteczne. O łatwości montażu nie będę się rozpisywał. Dość, żeby powiedzieć, że jest to najskuteczniejszy patent ostatnich lat, który de facto kopiowany jest przez parę innych marek. Nylonowy, podgumowany pasek będący jednocześnie obejmą jest na tyle długi, że będzie pasował do każdej produkowanej sztycy włącznie z "ponadnormatywnymi masztami". Jarzmo posiada miękkie gumowe wykończenie, które chroni sztycę przed zarysowaniem oraz poprawia "chwyt" wspornika siodła.
Jedyną wadą szybkiego i łatwego montażu jest spore ryzyko zmiany tytułu własnośći, co przy wyjątkowo wysokiej cenie może odstraszać nabywców. Producent jednak zabezpieczył się na taką ewentualność. Rowerzyści, którzy nie planują co chwila demontować tylnego pióra mogą zablokować zacisk poprzez wkręcenie małej śrubki w specjalnie przygotowane gniazdo - najwyżej zajumają błotnik ze sztycą.
Przedni błotnik montuje się na "klik". Producent zapewnia dwie różne "szyny" oraz kilka sztuk kołków rozporowych o zmiennej średnicy umożliwiających instalację do niemal każdego rodzaju widelca amortyzowanego. Tutaj wyszła na jaw pewna ciekawa przypadłość. Otóż jedna z szyn jest specjalnie przygotowana pod koło 29": przednie pióro nachodzi nań pod innych kątem. Niestety okazało się, że w przypadku ramy Peak 29 2013 ten element był całkowicie bezużyteczny - błotnik zaczepiał o dolną rurę. Problem zniknął wraz z instalacją "standardowych" sanek "pod koło 28 cali". Kwestią otwartą pozostaje zatem kompatybilność z innymi ramami 29, której nie miałem za bardzo jak zweryfikować (po cichu ufam jednak niemieckiej myśli technicznej). W każdym razie raz zainstalowany Shockblade siedzi bardzo pewnie i nie lata na boki. Podejrzewam, że w razie upadku prędzej wyłamie się z zaczepu niż ten go puści.
A jak wypadają w praktyce turbo-nano-przestrzenne błotniki SKS? Ochrona przed wodą i błotem jest bardzo dobra, faktycznie jeszcze skuteczniejsza niż dotychczas. A wszystko dzięki ponadnormatywnym wymiarom obu saperek. Tylny X-Blade jest długi na 60cm, przy czym najważniejszą cześcią jest właśnie ów "saperski czerpak" - długi na 22cm i szeroki na 10cm, który skutecznie zatrzymuje materię wyrzucaną spod kół. Szerokość pozostałej części wynosi od 75 do 80mm w najszerszym miejscu. Tak samo dobre parametry posiada przedni Shockblade II. Jest nawet nieco dłuższy - aż 61cm, ale równie szeroki jak X-Blade: 80mm na niemal całej długości oraz 10cm w najszerszym miejscu. Jak łatwo domyśleć się niemiecka para błotników nie uchroni użytkownika przed zamoczeniem w 100%. Nadal odkryte pozostają nogi i kolana. Biorąc jednak pod uwagę bardzo mocno "terenowy" charakter obu modeli, tą niedogodność można w sumie pominąć.
Przyznam szczerze, że najwięcej achów i echów wzbudza tył. Nie jestem fanem przedniego błotnika, bo jednak szeroka dolna rura zawsze stanowi namiastkę ochrony przed wodą, błotem czy kamieniami. Między innymi dlatego znacznie częściej używam X-Blade'a, który całkowicie chroni moje plecy oraz nerki. Nie mam złudzeń, że najlepsze i tak są pełne błotniki, ale z takimi nie pojedzie się na wycieczkę w teren, ani tym bardziej na zawody. Troszkę żałuję, że nie wybrałem się do Zdzieszowic na maraton, który w tym roku był prawdziwą ucztą dla fanów błota i deszczu. Byłaby okazja sprawdzić niemieckie saperki w prawdziwej bitwie.
Tymczasem najszczęśliwsza jest najmłodsza córka, która podłączona genialnym sztywnym holem nie narzeka już tak bardzo na kamyki, piasek i wodę wylatujące spod wielkich kół roweru tatusia. To jest moim zdaniem najlepsza rekomendacja nimieckiego zestawu dla wszystkich posiadaczy 29erów i ambitnych crossówek. Ach...no i byłbym zapomniał...Dominika poproszona o przetestowanie SKSów na polu walki w piaskownicy potwierdziła fantazję ojca - oba błotniki wykopały piękną fosę wokół zamku i pomogły usypać jego mury. Test zdany na szóstkę - pędzę po certyfikat Ligi Obrony Kraju.
Był to bojowy test błotników SKS Shockblade II i X-Blade II