Koniec sezonu dopadł nie tylko terrę29. Czas na pierwsze podsumowanie poczynań zombie29, który w naszej redakcji śmiga od początku czerwca.
Michał Śmieszek
W przeciewieństwie do czarnej jak czarnoziem siostry, żaden z redakcyjnych umarlaków nie zmienił właściciela. Nie wiemy czy jest to przypadek, czy też zombie pachnie po prostu trupem. Jedno jest pewne: nadal są wsród nas. W jednym z niusów dotyczących zaboo napisałem, że ramy tajwańskie generalnie uważane są za szlachetniejsze w porównaniu do produktów pochodzących ze starego lądu. Ponoć wyspiarze bardziej przykładają się do pracy, o polityczno-gospodarczych konotacjach nie wspominając. Nie zmienia to faktu, że zombie29 wygląda dziś niemal zupełnie tak samo jak 1-ego czerwca, gdy stanął na kołach. Biało zielony laminat pokrywający rdzeń nie zmienił koloru, nie straszne były mu kamienie oraz gałęzie. Jedynym wątpliwej natury mankamentem może być matowe wykończenie, które mimo wszystko brudzi się bardziej od lakierowanej na połysk terry29.
Zombie29 był nie raz i nie dwa traktowany przez właściciela "niezgodnie z przeznaczeniem....", choć to stwierdzenie częściej odnosiło się do wożenia naprawdę ciężkich zakupów na kierownicy i plecach niż do robienia back flipa lub supermana. Nota bene podczas jednej z wycieczek niemal udało się połączyć oba triki. W każdym razie wiadomo, że rama bez szwanku przyjęła około 140kg. Nic nie pękło, nie zastękało - zupełnie jak terra29.
W trakcie tych kilku miesięcy udało się przejechać parę tysięcy kilometrów, które nie wywarły najmniejszego widocznego efektu na ramie. Pardon...małe kłamstwo. Ostatnio podczas testu opon Michelin Wildrace"R 29 przednie koło postanowiło zrobić sobie przerwę w kopnym piasku, co zakończyło się klasycznym OTB właściciela oraz wielce nieprzyjemnym zawinięciem się kierownicy z próbą przejścia na drugą stroną ramy. Nie udało się, ale uderzenie było naprawdę bolesne....na szczeście tylko dla mojego ucha. Strzał, który w aluminiowej cienko ściennej ramie skończył by się ślicznym wgnieceniem na górnej rurze, tu spowodował tylko delikatną ryskę na laminacie. Pisząc "ryskę" mam na myśli naprawdę mało widoczny ślad., który trudno uchwycić na zdjęciu.
Tak, jak w niedawno opisywanym zaboo terra29, tak i tu wszystkie gwintowane elementy pozostały na swoim miejscu, pomimo wielokrotnego regulowania i podmieniania osprzętu. Kanały prowadzące linki i pancerze także nie zostały zdewastowane, są czyste i cięgna poruszają się w środku bez oporów. Gniazda łożysk sterowych są w stanie idealnym , a łożyska w nich osadzaone są dobrze chronione. Oprócz zewnętrznego brudnego i rdzawego nalotu nie widać oznak zużycia bieżni. Również mufa suportu wydaje się być dobrze uszczelniona, gdyż po rozkręceniu w środku panował względny "porządek". W przeciewieństwie do terry29, żadna z testowanych opon nie wyrządziła najmniejszej szkody wewnętrznej powierzchni ogona, a zdarzyło mi się podróżować z ubłoconą oponą i pękniętą szprychą. Margines bezpieczeństwa jest wystarczający.
Nie wiem właściwie co mógłbym napisać więcej, skoro rama skręca tak jak skręcała, karbon jest tak samo sztywny jak w dniu zakupu. Może tylko tyle, że nie zamierzam na razie zmienić ramy na żadną inną. Zielony zombie całkowicie spełnia pokładane w nim oczekiwania. Koniec sezonu 2011 nie oznacza końca testu obu ram zaboo - w przyszłym roku będziemy konsekwentnie informować Was, jak miewa się azjatycki karbon w szwajcarskim wydaniu. Stay tuned!
Ramę zombie29 otrzymaliśmy do testów dzięki uprzejmości firmy zaboobikes.