Od czasu publikacji testu minęlo parę miesięcy, od rozdziewiczenia karbonowej ramy cały sezon. Pewnie chcielibyście zobaczyć "mięso", przeczytać, że azjatycki węgiel jest warty tyle co oryginalne chińskie adiidasy? Nic z tych rzeczy....
Michał Śmieszek
Parafrazując słowa pewnego aktora w pewnym filmie..."ruskie czy amerykańskie, wszystko pochodzi z Tajwanu", chiński karbon dowiódł, że jest wart grzechu, zwłaszcza jeśli produkcją zajmuje się dobra fabryka, a nie garaż wujka Chen Li w podwórzu. Szwajcarsko-chińska Terra29 nie pękła, nie zmęczyła się, nie zapłakała ani nie zastękała ani razu podczas kilkunastu maratonów oraz wielu, wielu sesji treningowych. Nie straciła nic ze swojej węglowej sztywności. Ale być może zaskoczymy Was czym innym...W sierpniu terra29 została skradziona na Pomorzu. Miesiąc później czysty przypadek sprawił, że rower powrócił do prawowitegp właściciela. Uważne oględziny ramy potwierdziły domysły, że złodzieje przed sprzedażą nie pieścili się z terrą i też testowali na bałtyckich wydmach. Przy okazji widać, że podczas "pracy" nad zapięciem omskła im się piłka do metalu., gdyż rama została nacięta w okolicy mufy suportu, co prezentują zdjęcia. Uszkodzenia nie są katastrofalne, ale oczywiście rama nigdy nie pójdzie na Allegro jako "nówka sztuka, niejechana"
Bezmyślność złodzieji ma tu jednak pewien dobry efekt (jeśli w ogóle można tak powiedzieć) - rama mimo widocznych uszkodzeń nadal śmiga z powodzeniem, i zdążyła załapać się na ostatnie zawody w sezonie. Nie mamy bladego pojęcia, jaki wpływ na jej żywotność będą miały nacięcia. Na razie nie wygląda to tragicznie, więc między innymi z tego powodu nie będziemy jej naprawiać, choć Luxtech wykona taką usługę bez problemu.
Rama w trakcie intensywnego "użytkowania zgodnie z przeznaczeniem" straciła też nieco ze swego czarnego piękna. W paru miejscach pojawiły się przetarcia laminatu od pracujących pancerzy, co jest nauczką, aby zabezpieczać go np taśmą ochronną (np, "Helicopter tape"). W kontekście naturalnego zużycia nieco mniej przyjemne okazało się wytarcie wewnętrznej strony dolnych widełełek, którego sprawcą jest zabłocona opona i scentrowane koło (drużynowy mechanik, już został powieszony za klejnoty za niedopatrzenie obowiązków). Cóż, w pewnym sensie można się tego było spodziewać, wszak informowaliśmy o niewielkiej ilości miejsca pozostawionej na oponę. Wierzymy, że prześwit jest już wystarczająco duży i przetarcie nie będzie się powiększać. Serwisant dostanie za to nowe okulary oraz suplementy poprawiające koncentrację.
Co jeszcze? Ano, od częstego transportowania roweru w uchwycie bagażnika samochodwego wytarła się testowa kalkomania, co akurat nie deprecjonuje zaboo. Produkcyjne wersje mają logotypy pod laminatem, a nie w formie "samoprzylepnej". Ciekawostką są także szare plamki przypominające natryśniety lakier w kilkunastu miejscach, które pojawiły się po kradzieży. Naszym zdaniem jest to pozostałość po chemikaliach użytych do zdjęcia odcisków palców, które prawdopodobnie wżarły się w strukturę węgla. Wygląd średnio elegancki, ale od tego się nie umiera.
W każdym razie gołym okiem widać, że każda rama, bez względu na pochodzenie podlega naturalnej "erozji". Ucieszy wszystkich informacja, że wszelkie gwinty, inserty, hak przerzutki są całe i zdrowe, mimo że w mijającym sezonie przez terrę 29 przewinęło się trochę osprzętu.
Najbliższe miesiące pokażą, co naprawdę wart jest azjatycki karbon i czy zaboobikes dobrze wybrało producenta. To jeszcze nie koniec...