Niedawno usłyszałem opinię, że Giant to taki VW Passat wśród rowerów. Podobno jest solidny, niezawodny i dopracowany, a przy tym za rozsądne pieniądze. Czy rzeczywiście Giant posiada te cechy kojarzone ze słynnym modelem samochodu Koncernu Volkswagena?
Maciej Paterak
Trochę zaszalałem z tym porównaniem, bo z tą niezawodnością współczesnych samochodów, nawet najlepszych marek, bywa różnie.Na szczęście tym nie muszę sobie teraz zaprzątać głowy, bo oto dostałem mega ciekawą maszynę do testu na kołach w rozmiarze 27,5+. Uwielbiam rowery z ponadstandardową szerokością kół, zwłaszcza Faty. Giant XTC Advanced +2 Mellow Yellow, bo tak brzmi pełna nazwa tego modelu, już po przeczytaniu specyfikacji bardzo mnie zaintrygował. Karbonowa rama, napęd 1x11, nawet jest sztyca regulowana. Wszystko to skonfigurowane niemal identycznie jak w moim Facie! Do tego dochodzi niewielka waga, jak na rower szerokimi kołami: 12,4 kg. Wiedziałem, że mogę szybko polubić ten sprzęt.
Pierwszy kontakt
Patrząc na zdjęcia widziałem, że tak powiem, typowego górala, który faktycznie niczym specjalnie się nie wyróżniał, ale... kolor! Ten żywy żółty skonfigurowany z czarnym w realu prezentuję się naprawdę dobrze! Rower mocno zwraca na siebie uwagę. Bardzo ładnie skomponowany graficznie - niby stonowany, ale wszystko do szczegółów dopracowane i przyjemne dla oka. Jeśli ktoś jednak nie lubi być zbytnio widziany, jest też inna wersja kolorystyczna i bardziej dyskretna, jednakże nam właśnie ta fluo przypadła do gustu. Grube opony Maxxis'a, wstawki kolorystyczne na obręczach oraz linki poprowadzone wewnątrz ramy dopełniają wrażenia solidnego wykonania. Nudno na pewno nie jest! Ciekawie rozwiązano sposób mocowania sztycy, która nie jest ściskana przez tradycyjną obejmę, ale "uciskana" wewnątrz ramy przez specjalną rozpórkę, co wygląda bardzo estetycznie. Prosty i genialny patent.
Za sterami
Giant na swojej stronie opisuję XTC Advanced jako bardzo uniwersalny sprzęt, czyli coś na trudny teren, do wspinaczki, a nawet na singletracki. Miałem wątpliwości, czy aby nie przesadzili... Jednak kiedy zasiadłem za sterami, czułem się jakbym dosiadł typowe enduro. No prawie... Krótki mostek, szeroka kierownica (z logiem Gianta), tylko widelec mniej wysunięty do przodu i z mniejszym skokiem amora, wynoszącym 120 mm. Ale z drugiej strony pozycja za kierownicą nadaje mu cechy roweru do XC. Czy to może dobrze działać? Jak najbardziej!
Dzięki napędowi 1x11 mamy tylko jedna manetkę do zmiany biegów po prawej stronie i tak jest najlepiej (moim zdaniem). Zmiana biegów jest intuicyjna i nie ma punktu gdzie trzeba pamiętać o przejście na większą tarczę z przodu. Nie przypadkowo napędy "1x" opanowują coraz większy segment rynku. To daje większą swobodę lewej stronie, gdzie mamy tylko dźwignię do regulowania sztycy. Co prawda ta jest średnio wygodna, ale to drobny mankament. Taką samą mam w swoim facie i powiem, że można przywyknąć. Kluczem do sukcesu jest jej właściwe umiejscowienie. Tak wygodnie już nie jest w przypadku amortyzatora. Do blokady trzeba sięgnąć nieco niżej, do samego widelca, co podczas jazdy może sprawiać czasem mały problem, ale to kwestia przyzwyczajenia. Sama sztyca pneumatyczna Tranz X YSP-11 działa bez zarzutu i jej skok wynoszący 100 mm jest zupełnie wystarczający, żeby mieć komfort na zjazdach. Ciekawostką jest możliwość regulacji wysunięcia tylnego koła, dzięki czemu mamy możliwość przekształcenia roweru w lżejszego 29 era! Tak gdyby nam przyszła ochota np. pościgać się, albo szybciej pojeździć w lekkim terenie. Niestety, dodatkowe koła nie są w komplecie. ;)
Napęd
Jak już wcześniej wspomniałem, mamy tu klasyczny zestaw 1x11. Przód 30 zębów na korbie Shimano SLX FC-M7000, tył kaseta Shimano SLX CS-M7000 11-46T ( tak miałem w swoim Facie). Oznacza to, że bez problemów da się wszystko podjechać, przynajmniej dla średnio wytrenowanych, ale gorzej z dokręcaniem na zjazdach. Zakres biegów jest po prostu ograniczony. Ale wbrew pozorom nie jest to wielka wada w rowerze z szerokimi oponami i odpowiednio większymi oporami toczenia. Zwłaszcza, kiedy używamy go tak jak należy, czyli w trudnym terenie. Na asfaltowych zjazdach będzie trudno odpowiednio dokręcić. Sam zestaw przerzutka i manetka SLX działają bez zarzutu i trudno tu doszukać się mankamentów. Szybka i precyzyjna zmiana biegów, również podczas szybkich redukcji- 3 za jednym pociągnięciem. Czy mogłoby być lepiej? Może: 1x12... ;)
Opony
To najciekawszy element w rowerze na kole plus. Niby trochę szerzej, ale jak to wszystko zmienia! Szersze opony, to większy opór toczenia, jednak wyraźnie Maxxis Rekon 27,5x2.8 (60 TPi) jest jakimś kompromisem między maksymalną przyczepnością, a lekkością. Tu właśnie wychodzi, czemu opisany wcześniej zakres biegów w napędzie wystarcza. Po prosu utrzymywanie prędkości, zarezerwowanych dla lekkich górali, jest tu praktycznie niemożliwe. Ale plusy odczujemy w terenie, gdzie wyraźnie większa przyczepność da nam większe możliwości.
Giant od razu zalał Maxxis'a mlekiem i bardzo słuszna decyzja! Tak można wykorzystać w pełni ich potencjał. Może nie jest to najbardziej klejąca opona do podłoża, z jaka się spotkałem, ale nie ma powodu do narzekania. Przyczepności i tak mamy aż nadto. Kiedy ruszamy w wybitnie trudny teren, jak śnieg, głębokie błoto czy plaża, robi się wyjątkowo ciekawie. Standardowy góral po prostu nie ma szans i stanie w miejscu. Zwłaszcza na śnieżnych podjazdach. Tymczasem w Giancie spuszczamy ciśnienie w oponach do minimalnych wartości tak, żeby obręcz nie dobijała do podłoża i... podjeżdżamy niemal każdą górkę, nawet w miękkim śniegu! Naszym kolegom na standardowych góralach w tym momencie wychodzą oczy z orbit, a My się uśmiechamy i jedziemy! Przynajmniej dopóki rower nie staje dęba... ;) Podobnie to wygląda w piachu, czy głębokim błocie, którego na wiosnę nie brakowało. Koło plus oznacza większe możliwości i frajdę!
Kierunek na dół
Szersza opona i odpowiednie ciśnienie dają możliwości. Ale na tym temat się nie kończy - geometria! Nie jest to typowe enduro czy trial, ale zadziwiająco dobrze jedzie i nawet zachęca do rozwijania prędkości. Dopóki nie pchamy się w ekstremalne nachylenie, dopóty jazda jest pewna, a zachowanie roweru przewidywalne. Hamulce Shimano BR-MT500 z tarczami przód 180, tył 160 mm - są ciche i jak na początek przygody skuteczne. Rower testowałem wczesna wiosna, więc niemal non stop w trudnych warunkach i nigdy nie zawodziły, ani nie hałasowały, jak to bywa zwłaszcza na mokro. Jak będzie na koniec sezonu? Tego nie wiem, choć hamulce Shimano potrafią mieć swoje humory.
Amortyzator Rockshox Judy Gold RL 29, choć nie jest to model z najwyższej półki, sprawiał mimo wszystko, że każdy zjazd był przyjemniejszy. Radzi sobie nieźle z większymi nierównościami i dodaje pewności w zjeździe. Może nieco gorzej wybiera drobne nierówności, ale tu mamy spore możliwości kombinacji ciśnienie w oponie, a twardość amora.
Podsumowanie
Giant XTC Advanced +2 Mellow Yellow bardzo przypadł mi do gustu i z ogromnym żalem się z nim rozstawałem. Niewątpliwie to bardzo uniwersalny i fajny sprzęt, który dzięki szerokim oponom pozwoli na pokonanie trudnego terenu, ale jednocześnie można go przekształcić w 29era na cienkim kole. Choć do maratonów MTB istnieją bardziej odpowiednie maszyny, dla amatora powinien wystarczyć. Komu bym go polecał? Wszystkim, którzy po prostu lubią przemierzać góry, czy leśne dukty i nie stronią od ekstremalnych warunków. Giantowi również nie straszne nieco cięższe górskie trasy, ale w pełni nie zastąpi typowego Enduro. Powiedziałbym, że jazda w terenie to jest przyjemność plus. Pokonywanie asfaltowych jezdni też nie stanowi żadnego problemu i nawet nieźle spisuję się w miejskim ruchu. Żadna kostka brukowa, czy wysoki krawężnik go nie zatrzyma! Zawsze też można zainwestować w dodatkowe lekkie koła 29er i być szybszym. Komu jeszcze mógłbym go polecić? Osobom, które nie chcą specjalnie na zimę kupować Fata, a pragną mieć coś pośredniego między ultralekkim rowerem do XC, a tłustym krążownikiem do zadań specjalnych. Giant to bardzo uniwersalny i dopracowany sprzęt.