Od czasu mojego pierwszego “orzeszka” rowerowego upłynęło wiele tysięcy kilometrów oraz godzin jazdy w różnych okolicznościach przyrody. W technologii produkcji tegoż wyposażenia rowerzysty, upłynęły lata świetlne. I kask ROX firmy Lazer jest tego wzorcowym przykładem.
Artur Drzymkowski
Oczywiście miałem kilka kasków pomiędzy i lubiłem ich używać do tego stopnia, że nawet jadąc po przysłowiowe bułki, bez tego nakrycia głowy czułem się nie do końca ubrany;) Rzeczą dość zabawną jest fakt, iż zawsze na przymiarkach w sklepach mitrężyłem sporo czasu (również przed lustrem), natomiast Lazer Rox z „przydziału testowego”, ujął mnie wygodą i estetyką.
Za trzymanie Roxa na właściwym miejscu odpowiada system Rollsys, który składa się z pokrętła umieszczonego w tylnej części czubka hełmu ściągającego linkę. Linka ta zamocowana jest do uprzęży, która dość szerokim pasem oplata czoło po skronie a tylną częścią głęboko ujmuje potylicę. Głębokość tegoż ujęcia jest regulowana w sporym zakresie przez prosty mechanizm. Jednakowoż sama regulacja wymaga dużych umiejętności manualnych od osobników obdarzonych łapami większymi od przeciętnej. W pośpiechu (stanowczo go odradzam ;) wykręciłem malutki wkręt i kilka długich minut spędziłem na znalezieniu właściwego układu: kask, dwie dłonie, uprząż oraz wzmiankowany wkręcik i jego podkładka. Cudem chyba jedynie, udało mi się nic nie zgubić bezpowrotnie i nie doznać zalania złą krwią do mózgu ;) Oczywiście robi się to raz góra dwa dla osiągnięcia pełnego zadowolenia z ułożenia Roxa na głowie. Subiektywnie stwierdzam, że na mojej (raczej większej) testowany rozmiar XL osiada głęboko, dając odczucie pełnego opatulenia.
Co do wyglądu - myślę, że na żywo Lazer prezentuje się lepiej niż na zdjęciach katalogowych. Przynajmniej ta wersja kolorystyczna, która do mnie trafiła. Swoją drogą to godne pochwały, że producent daje taki wachlarz opcji, by nikt nie mógł poczuć się ograniczony w wyborze akcesorium pasującego do roweru, teamowego stroju czy koloru oczu;)
Kilka tygodni jazd w testowym Roxie, objęło większość możliwych okoliczności przyrodniczo-pogodowych. Zabrakło śniegu i ujemnych temperatur, więc kwestia jazdy w membranowym czepku musi pozostać na razie nierozstrzygnięta. Natomiast jazda w bandanie przy kilku stopniach na plusie nie wykazała jakichkolwiek minusów. W upale, ściśle przylegająca do czoła opaska, świetnie chroni oczy przed zalaniem potem. Jednocześnie elementy wyściółki wykonane z Coolmaxu zapewniają komfort, gdy żar się leje z nieba. Duże otwory puszczają sporo powietrza a szczególnie to czuć w czasie zjazdu poprzedzonego mozolnym pojazdem;). Daszek skutecznie osłania okulary w czasie deszczu.
W kwestii zasadniczej, jaką dla nakrycia głowy rowerzysty górskiego jest bezpieczeństwo, Lazerr zastosował system wewnętrznego zbrojenia nazwanego RBS (Rigidity Brace System). Zapewnić ma on integralność hełmu nawet po poważnym pęknięciu skorupy. Choć jak zastrzega producent, po ewentualnym wypadku, w sytuacji pojawienia się jakichkolwiek pęknięć lub wgnieceń, kask powinien być wymieniony. Plusem dodatnim w zakresie bezpieczeństwa biernego, są elementy odblaskowe z tyłu Roxa oraz opcjonalna LED’owa czerwona lampka montowana wewnątrz pokrętła Rollsys. Inną ciekawą opcją jest siatka na owady, którą montuje się od wewnątrz.
Parametry techniczne
- System dopasowania kasku: Rollsys
- Konstrukcja: In-Mold (4 części)
- Wentylacja: 24 otwory
- Waga: 280g (bez daszka dla rozmiaru 53-61 cm), 346g (z daszkiem w rozmiarze 62-64 cm / XL)
- Certyfikaty: CE - CPSC - AS
- Rozmiary: 53-61 cm M/L, 62-64 cm XL
- Cena detaliczna brutto: 369.90 PLN
Podsumowanie
Słowa uznania należą się za mnogość wersji kolorystycznych, stabilność ułożenia na głowie, ogólne odczucie wygody czy wręcz komfortu. Mały subiektywny minus dałbym malutkiemu wkrętowi sprawiającemu że regulacja uprzeży na potylicy może się wzburzyć stoicki spokój nawet statecznego właściciela ;)
Update: 2014-10-15
W związku z moją pochlebną opinią na temat testowanego ROXa, tenże kask stał się teamowym nakryciem głowy w firmowym zespole rowerowym. W związku z tym miałem do czynienia z kolejnymi egzemplarzami w czarno-szarej kolorystyce i niniejszym updatejtem prostuję kwestię problematycznego małego wkręcika. Otóż tego problemu nie ma! Tzn. wkręcik jest, ale nie trzeba przy nim majstrować, gdyż fabrycznie był luz pozwalający na beznarzędziową regulację. Natomiast podkreślana przeze mnie teza o niezwykłej wygodzie i dopasowaniu, znalazła 100%-we poparcie wśród kolegów z zespołu.