Jak najlepiej przygotować się na nadchodzący wielkimi krokami Monteria Fatbike Race? Ano, przywitać godnie sezon 2018 w Janowie Lubelskim w towarzystwie Białego Kruka!
Tuż przed końcem starego roku otrzymaliśmy pocztą pantoflową zaproszenie na lokalną imprezę, o której, wstyd się przyznać, do tej pory nie słyszeliśmy w ogóle. To II Zimowy Maraton Biały Kruk w Janowie Lubelskim. Zaproszenie było o tyle interesujące, iż organizator zamierzał sklasyfikować również tłuste koła, a to nadal jest ewenementem w naszym kraju raju.
Możliwość spotkania się z miłośnikami tłustych jednośladów była bardzo kusząca, tym bardziej gdyż jej termin byłby idealnym uzupełnieniem wspomnianego Fatbike Race - imprezy, która już zdążyła wyrobić sobie dobre imię. Decyzja mogła być zatem tylko jedna. Jedziemy!
W jej słuszności utwierdziły Nas liczne pozytywne komentarze z poprzedniej edycji, a także doskonała wymiana informacji na Fejsbuku. Perspektywa jazdy w śnieżnym puchu, jak obiecywały ubiegłoroczne zdjęcia, tylko podsyciła w Nas chęć stawienia się na mecie.
Tym razem rękawicę podjął mazowiecki oddział redakcji Fatbike.com.pl. Przygotowania zaczęliśmy jeszcze przed świętami, na tłusto! Golonka, piwo, mazury, makowce i pierniki. A w przerwie treningi na tłustych kołach. Nieco ze strachem obserwowaliśmy prognozę pogody i rzeczywistość za oknem, która głośna krzyczała: "Z powodu choroby personelu, śniegu w tym roku nie będzie". Czy to mogłoby nas zniechęcić? No przecież, że nie!
Na kilka dni przed startem podjęliśmy jednak najlepszą decyzję pod mroźnym słońcem - zmieniamy gumowe kapcie z zimowych 4.8" na letnie 4.0. Śniegu zero, błota zero, ziemia zmarźnięta - szersze opony byłyby tylko zbędnym balastem.
W Janowie Lubelskim dwuosobowa załoga redakcji Fatbike.com.pl stawiła się karnie dzień wcześniej, aby przyzwyczaić organizm do zmiany czasu z warszawskiego na roztoczański, który płynie jakby wolniej. Dla nas, orków z mazowieckiego Mordoru, przyzwyczajonych do ciągłego "zapiedralania" i dedlajnów taka nienaturalna atmosfera spokoju mogła zakończyć się np. ostrym zatwardzeniem w dniu startu.
Niedziela, 14 stycznia A.D 2018 przywitała mnie i Bartka mrozem, a także pięknym słońcem. Śniegu, poza szronem na samochodach nie dostrzegliśmy. Może to i lepiej, bo 7 st. Celsjusza "na minusie", wspomagane silnym wiatrem kazało przywdziać cieplejszy kożuszek i grubsze majtasy.
Organizator, Bike Club Janów Lubelski, znalazł fantastyczną miejscówkę na maratonowe miasteczko - tuż przy brzegu janowskiego jeziora (a właściwie zalewu ;) ). Co prawda, obowiązywał miejscowy zakaz kąpieli po spożyciu alkoholu i przebywania na pomostach w stanie wskazującym, ale takie lokalne przepisy już nie mogły nas odstraszyć od startu. Ponadto kula-szpiegula wypatrzyła zacne grono fatbajkowiczów - tych bardziej znanych reprezentowanych przez Fat-Ślad z Janowa Lubelskiego oraz Fat-Bike Przygoda Cały Rok.
Mimo zacinającego mrozu atmosfera z każdą minutą robiła się coraz cieplejsza. Wspomagało ją ognisko na zewnątrz oraz buzujący ogień w kominku w barze, gdzie mieściło się biuro zawodów. Rumiane policzki uczestników, uśmiech od ucha do ucha wskazywały, że degustacja grzanego wina rozpoczęła się jeszcze przed startem :) :). To słuszna, staro-indo-frankońsko-chińska tradycja mówiąca, że "na na winie z prądem płynie się szybciej, a zakręty stają sie bardziej płaskie, niczym wąż pożerający swój ogon".....czy jakoś tak.
Start nastąpił punktualnie o jedenstej - tłum wariatów na jednośladach, szczęśliwych jak dzieci, ruszył przed siebie, a wśród nich My, fatbajkowcy na swoich, wielkich tłustych maszynach. Tiaaa, tego dnia wszyscyśmy wzbudzili zachwyt u kibicek i kibiców licznie przybyłych na start. I tylko tego cholernego śniegu zabrakło....
Organizator przygotował dwa dystanse - Mega 28km i Fit - 15km, jednak tylko na tym dłuższym obowiązywała klasyfikacja "Fatbike". Trasa okazała się bardzo mało wymagająca technicznie - należało mieć za to mocną łydę, a najlepiej dwie...mocne łydy. Rekompensatą za brak alpejskich przewyższeń był ciekawy "singiel" z drewnianymi mostkami oraz piękne widoki na pozostałych fragmentach trasy - warto wybrać się na Roztocze "w cywilu" i sprawdzić atrakcje tamtejszych lasów. Chłopaki z Fat-Ślad na pewno chętnie posłużą za przewodników.
Co ja będę pisał o tym jak to cisnęliśmy z blatu, jak to Bartek rozciął papierową Kendę Juggernaut Pro, a i tak jadąc na flaku zajął bardzo dobre 31 miejsce w "Open". Nawet moja prostacka gleba w kałuży nie wydaje się być atrakcyjnym wątkiem, wobec faktu, że ostatecznie obaj stanęliśmy na pudle. Bartek na pierwszym miejscu a ja na trzecim. W kategorii "Fatbike" rozdzielił nas kolega z numerkiem 122 :) - Brawo Panie! I tylko tego cholernego śniegu zabrakło... :) :)
Ale już tak zupełnie pół-poważnie. Zwycięzcą II Zimowego Białego Kruka był finalnie każdy, kto tego dnia zdecydował się wziąć udzial w tym rowerowym "iwencie". Okolicznościowe medale rozdawane na mecie były idealnym przypięczetowaniem tak udanej imprezy.
"I ja tam byłem, i wino piłem!" Nie jedno, lecz kilka...za zdrowie Wasze i Nasze a przede wszystkim za to, aby w przyszłym roku "Biały Kruk" był częścią tłustego cyklu, jaki warto zorganizować dla tej, wbrew pozorom, coraz liczniejszej rzeszy fatbajkerów. Czy tak się stanie? Ciśnijcie orgów. Tymczasem Janów Lubelski wpisujemy do naszego tłustego kalendarza i polecamy leniuchom. I tylko tego cholernego śniegu zabrakło... :) :)
Michał Śmieszek
Autorem fantastycznych zdjęć z II Zimowego Maratonu Biały Kruk jest fotograf Pan Robert Radzik. Dziękujemy!