Rapid Suspension Technology - kto nie zna tej marki ten kalosz. Kiedyś uwielbiana, potem znienawidzona, dziś powraca na salony, jeszcze nie na te najpoważniejsze, ale z sezonu na sezon forma rośnie.
Michał Śmieszek
A syćko zmieniło się w 2007 roku, gdy ktoś mądry w tajwańskiej firmie wpadł na pomysł kupienia licencji na system tłumienia od wielkiego ducha Manitou. Nastąpił przełom, który biorąc pod uwagę doświadczenie i tradycje RST nie powinien dziwić. Jedyne, co zastanawiało nas śmiertelników, to czy firma, która straciła cały prestiż z lat 90 będzie w stanie wrócić do gry i rozdawać karty. Okazało się, że tak, jest jeszcze miejsce dla niej pośród bratniej konkurencji marek SR Suntour i Spinner.
RST ma z pewnością bardzo duże ambicje, ale tym razem, działa z rozwagą godną boksera. Mimo potencjału nie atakuje rynku Hi-end, wiedząc, że tu bardzo ciężko przekonać do siebie klientów. Natomiast konsekwentnie ugruntowuje swoją pozycję szczególnie w segmencie średnim, gdzie prócz jakości, cena produktu jest jednym z podstawowych kryteriów zakupu.
Tajwańczycy bardzo szybko dostrzegli niszę, jaką jeszcze 4 lata temu były rowery 29. Do produkcji trafił tani i bardzo udany model M29 Air (oraz jego OEM-owa, sprężynowa wersja), który w swoim segmencie cenowym nie miał praktycznie godnej konkurencji, może z wyjątkiem Spinnera. Co więcej, wielu użytkowników, również na rynku amerykańskim gotowych stawiało ten model wyżej niż lżejszą Rebę. Atutem oprócz akceptowalnej wagi, była zupełnie przyzwoita praca, odporność układu, a przede wszystkim sztywne 32mm golenie. Sporo osób doceniało także obecność piwotów V-brake, co już wtedy było rzadkością. (Test tego cudaka możecie przypomnieć sobie >>tu<<)
M29 nigdy nie był piękny. W kolejnych latach ewoluował bardzo nieznacznie, i to głównie z zewnątrz. Obcięto piwoty, wysmuklono sylwetkę oraz zupełnie przeprojektowaną dźwignię blokady skoku na kierownicy. Bebechy pozostały praktycznie nietknięte. (O tej nowszej wersj pisaliśmy >>tu<<)
Po tym lekko przydługim rysie hstorycznym dochodzimy do Anno Domini 2012, w którym RST serwuje nam odmienioną i bogatszą o 2 sztuki kolekcję - razem trzy modele. M29 Air ustąpił miejsca sztućcowi First Air, który do tej pory występował wyłącznie w wersji 26".
Już wiadomo, że zmiany obejmą kształ dolnych goleni oraz korony. Nie będzie to rewolucja (raczej ewolucja), ale powinno być lżej i sztywniej. Katalogowo RST First Air z 200mm aluminiową rurą sterową i manetką SRLC waży 1880. bez manetki (ręczne pokrętło) 1830g. Tak jak do tej pory będzie dostępny w dwóch kolorach: czarnym i białym.
System tłumienia nie zmieni się - nadal będzie to duet powietrze-olej z regulacją tłumienia, powrotu i blokadą skoku. Szkoda, że fima nie zaryzykowała wprowadzenia do tego najwyższego modelu 29, swojej najnowszej platformy OCR2 lub także nowej 4 stopniowej asysty powietrznej. O bezprzewodowej blokadzie nawet nie wspominam....Znając życie te udogodnienia znajdą się w kolekcji 2013.
RST First Air 29 pozostanie widelcem dedykowanym do XC i maratonów - firma nie planuje zwiększyć skoku z obecnych 100mm. Wyjściem na przeciw rzeczywistości i zapotrzebowania rynku można uznać możliwość wyboru między tradycyjną rurą sterową 1 1/8" a stożkową 1.5". Ten nowy standard pojawia się już co raz częściej w ramach aluminiowych średniej ze średniej półki. Natomiast nieco zaskakuje brak opcji na oś piasty 15mm, którą serwuje konkurencyjny SR Suntour. A przecież sztywne osie są bardzo popularne, baaa, wręcz bardzo mile widziane w rowerach 29.
Z Tajwanu przenosimy się do Chin - tu będą produkowane tańsze sztućce Rapid Suspension Technology. W kolekcji RST 29er pojawi się Omega 29, model dobrze znany (niekoniecznie z dobrej strony) z rowerów 26-ścio calowych. Jak można się domyślać, ten amortyzator znajdzie miejsce w rekreacyjno-sportowych 29tkach. Golenie dolne ściągnięto z modelu First. Resztę wyrzeżbiono z tańszych materiałów: ślizgi są stalowe, a korona z cięższego stopu aluminium. W wersji RL, w prawej goleni zobaczymy hydrauliczny wkład ze "zdalną" blokadą skoku oraz stalową sprężyną w lewej. Całość niestety będzie ważyć zupełnie nieskromne 2.65kg, co jest tradycją tańszych modeli RST. Widelec będzie dostępny w opcji 80mm/100mm skoku oraz w odmianach TNL i ML. W tej ostatniej hydrauliczny kartusz zastąpi sprężyna + mechaniczna blokada.
Ale to nie wszystko, co proponuje nam tajwański producent, gdyż w ofercie znalazł się bardzo budżetowy RST Blaze 29. Ten model będzie prawdopodobnie dostępny wyłącznie w opcji OEM - próżno więc szukać go w sklepach. Od starszych braci będzie się wyróżniał drobną budową ciała - właścicielom będą musiały wystarczyć 30mm średnicy golenie. Próżno szukać też bogatszego wykończenia - stalowe górne golenie będą chromowane. Za to zwolennicy V-brake nareszcie będą mieli alternatywę, Blaze 29 posiada dwa wystajace bolce. W środku znajdziemy znany z z Omegi system tłumienia w trzech opcjach: RL (remote lock-out), TNL (turn lock-out), ML (mechanical lock-out). Dla 29erów "z makrokeszu" znajdzie się też opcja T - goła i wesoła, gdzie system tłumienia będzie bazował na pobożnych życzeniach. "Płomień" RST będzie ważył niczym dobry zestaw hantli. W opcji z manetką widelec utyje aż do 2.74kg. Najmniej, tylko 2.46kg pokaże waga opcji ML. Co ciekawe tłumik "pobożne życzenia" wcale nie jest taki lekki - 2.66kg.
Mimo, że końcówka nieco ironiczna, to myślę że RST godnie powraca do walki. Inżynierowie koniecznie muszą uzupełnić bieżącą kolekcję o wersje z najnowszymi systemami tłumienia i blokady. Wtedy wojna będzie jeszcze ciekawsza. Bardzo istotne jest, aby w ślad za technologicznymi bajerami szła jeszcze lepsza jakość wykonania, szczególnie w topowych modelach (choć twierdzę, że teraz wcale nie jest źle). Tajemnicą nadal pozostaje dostępność wyżej wymienionych w Polsce - tu decyzja należy do polskiego dystrybutora, firmy Velo. Osobistą zachciewajką jest chociaż parę sztuk z powiększoną sterówką. :) :)