Jak ważny jest prawidłowy dobór siodełka rowerowego przekonujemy się stosunkowo szybko, już po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów jesteśmy wstanie określić nasze wzajemne relacje. Czy będą one naznaczone dużym dyskomfortem, czy też wręcz przeciwnie, będą zachęcały do długich wypadów w teren. Poszukując własnego kształtu pod czterema literami, trafiłem na siodełko, mało mi znanej dotychczas, niemieckiej marki ROSE
Tadeusz Pietrzak
BUDOWA
Siodełko jest smukłe i twarde w dotyku, w miejscach styku z kośćmi kulszowymi wypełnione niewielką ilością pianki. Pokrycie siodła stanowi syntetyczna skóra. Posiada ona kilka rzędów otworów, które mają zapewnić lepszą wentylację oraz wchłaniać wilgoć, a tym samym chronić nasze cztery litery przed bolesnymi odparzeniami. W środkowej części znajduje się ergonomiczny otwór długości około 9 cm i szerokości około 1 cm. Nos siodełka jest szeroki, ale niezbyt wysoki, widnieje na nim wyszyte logo „ RED X”. Mamy więc pewność, że napis nie będzie się ścierać jak to bywa w przypadku nadruku.
Skorupa wykonana jest z włókna węglowego do którego przyklejone jest pokrycie. Karbonowe pręty stelaża mają owalny przekrój i posiadają nadrukowaną podziałkę regulacji siodełka do 3 cm. Na pierwszy rzut oka widać, że siodełko zrobione jest z bardzo dobrych komponentów, posiada „ścigancką” geometrię, a producent zadbał o nowoczesny design. Jakość wykończenia jest na dobrym poziomie. Wymiary siodełka długość 275mm, szerokość 135 mm, wskazują na typowo sportowe jego przeznaczenie. Trochę tylko szkoda, że boki RED X- a nie zostały zabezpieczone przed przypadkowym przetarciem.
NA WADZE
Producent deklaruje wagę 160g. Mój egzemplarz waży 148g, co moim zadaniem jest bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę stosunek waga-wymiary siodełka.
W TERENIE
Jest to kolejny kontakt moich czterech liter z siodełkiem posiadającym ergonomiczny otwór i powiem szczerze, że jestem wierny właśnie takiemu rozwiązaniu. W założeniach konstrukcyjnych siodełka z otworem powstały celem zmniejszenia nacisku na kość łonową i prostatę, a tym samym zwiększenia przepływu krwi w okolicy krocza. Jak dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie konstrukcyjne, gdy szukam wygody dla swojego tyłka.
Pierwsze kilometry, jak to zwykle bywa, poświęcam na optymalizację nachylenia i znalezienia optymalnego ustawienia dla siodełka. Tak naprawdę pisząc „pierwsze kilometry” miałem na myśli trzy wypady w teren po około 30km. Każdy taki wypad to trochę kombinowania z kluczem imbusowym przy jarzemku. Osobiście uważam, że odpowiednie ustawienie siodełka to podstawa sukcesu. Gdy już znalazłem satysfakcjonujące nachylenie, nadszedł czas na właściwy test. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to łatwość z jaką przenosi się ciężar ciała poza siodełko, a potem na nie równie łatwo wraca. Wszystko dzięki śliskiemu pokryciu i wyprofilowanym bokom korpusu. Przypomnę tylko że jego szerokość to 135mm, dla przykładu Selle Italia SLR XC Flow ma 130 mm, podobnie Ritchey BIOMAX 131mm, ale boki Red-Xa łagodnie opadają w dół. Siodełko okazuje się być całkiem komfortowym podparciem naszych czterech liter - odnoszę wrażenie, że współpracuje ze mną, nawet tłumi drgania, a wypełnienie jest w miejscu, w którym być powinno.
Dużą rolę w komforcie jazdy odgrywa układ jaki stanowi karbonowy stelaż i skorupa siodełka. To dzięki temu układowi mamy wrażenie współpracy siodełka z naszym tyłkiem. Mimo niewielkiej wagi, a może właśnie przez to, Red X jest sprężyste i dobrze pracuje w pionie. Wielogodzinne wypady w teren nie skutkowały „dolegliwościami siodełkowymi”.
Krótko i treściwie podsumowując moją przygodę z niemiecką, czerwoną różyczką mogę powiedzieć, że Rose Red X Superlight Carbon to bardzo dobra opcja dla osób szukających kompromisu między wagą a wygodą jazdy. Jeśli nieduża szerokość siedziska nie przeszkadza, to warto wydać 75 Euro w sklepie Rose. Mimo relatywnie niskiej ceny wygląda solidnie i tak samo dobrze spełnia swoje zadanie - w końcu o to chodzi! A rower....sam rower też zyskał na wyglądzie! Biały zawsze w modzie....