Rozwój świata rowerów można opisać mniej więcej tak – grubiej, szerzej. Cienkie rurki stalowe zastąpiło wielkoprzekrojowe alu, teraz mamy szał na tłuste węzły ram karbonowych. Sterówki, kierownice, łożyska – wszystko wyoversizedowane. A co z kołami?
Mateusz Nabiałczyk
Z nimi jest podobnie. Kiedyś oś 5mm była okej...kiedyś. Producenci przekonują, że z przodu musi być 15/20mm, tył obowiązkowo 12mm. Każdy się zgodzi, że dzięki temu jest sztywniej, stabilniej, po prostu lepiej.
Tylko jaki % z nas stać na wymianę ramy, amora i kół w ramach potwierdzenia zgody z powyższymi faktami? Podobnie było ze mną. Przerobiłem chyba wszystkie zaciski kół QR i już w zasadzie pogodziłem się z tym, że przednie koło przy hamowaniu musi uciekać na bok, tył pływać przy przyspieszaniu i wchodzeniu w zakręty, a przez to rower zbudowany na sztywnej ramie i kołach prowadził się jakby był z ciastoliny.
W moje ręce trafiły zaciski DT RWS, które co prawda nie mają większej średnicy osi, ale posiadają inny system dociągania. Nie jest to żaden wysublimowany patent, zero odkrywczości, ale w prostocie siła. Mamy rączkę, która służy za ramię do dokręcania, co w przeciwieństwie do standardowych rozwiązań pozwala precyzyjniej spiąć koło. No spoko, tylko próbuję Wam wcisnąć, bo to nawet test nie jest, dwa zaciski, które ani nie są nazbyt lekkie, ani tanie. Tymczasem można kupić 40g lżejsze i tańsze typu Bolt-On. Można, ale wierzcie mi na słowo, że na tym się ich zalety kończą...pomijając fakt, że byle paziu z ulicy nam od tak nie skubnie koła, gdy zostawimy sprzęt pod sklepem.
Ile lepsze są RWSy? Duuużo. A w czym? Z przodu koło nie odchyla się przy mocnym hamowaniu, no może odrobinkę, ale zauważy to tylko osobnik 90kg+ przy bezlitosnej próbie postawienia rumaka na przedniej osi. O wyraźnym usztywnieniu prowadzenia w zakrętach nie będę pisać, bo jestem tylko człowiekiem, a nie tensorem odkształceniowym.
Z tyłu natomiast czuć i widać kolosalne różnice. Składając się w szybkie łuki nie ma efektu uciekającego ogona, niedopompowanej opony, czy jak to każdy sobie nazywa. Nie mamy wrażenia, że zaraz coś strzeli na skutek nadmiernego zgięcia. Mocno deptając, koło trzyma się w osi ramy, co w moim przypadku jest ewenementem. Kiedyś myślałem, że jestem taki silny, wszystkie komponenty robione pod wychudzonych słabiaków, a 29erowe koła 1600g połamałbym samym wzrokiem. Teraz wiem, że to wszystko nieprawda. Użytkuję zestaw zapleciony na miękkich Crestach, ale z tymi zaciskami mam większą sztywność całości, niż w przypadku zapiętych zwykłymi QR Maviców z Maxtalu, które w tej kwestii są nieosiągalnym celem konkurencji.
Kolejna sprawa to brak konieczności każdorazowego regulowania zacisku hamulca tarczowego po wyciągnięciu koła. Chociaż w tym miejscu zastrzegam, że skuteczność i powtarzalność nie jest 100%. Porównawczo określę to tak – z normalnymi zaciskami od wielkiego dzwonu zdarzy się, że koło tak samo ‘siądzie’, z RWSami czasami konieczne jest ponowne wyciągnięcie koła i poprawne wsadzenie. Zawsze to lepsze, niż szukanie imbusa.
Czy DT RWS mają jakieś konstrukcyjne wady? Ich pierwsza wersja posiada plastikowe rączki, które wraz ze wzrostem siły dokręcania coraz bardziej się poddają, wzmagając obawy o to, czy wytrzymają. Podobno wiele osób je połamało, mnie się to nie udało, choć zawsze dokręcałem na maxa, aż trzeszczały masakrycznie. No właśnie – jak się mocno dociąga, to obrót jest skokowy, a dźwięki sugerują, by skończyć. Polecam dać stałego smaru na gwint nakrętki. Hałas ustanie, a i wygodniej będzie dokręcać.
Druga wersja została pod tym względem poprawiona. Tworzywo sztyczne zastąpił metal. I słusznie. Dzięki temu RWSy jeszcze bardziej zbliżyły się do ideału...albo inaczej...do szczytu możliwości osi 5mm, bo nie czarujmy się, parametrów 20mm zamiennika nie uzyskamy nigdy.
Mimo wszystko polecam wszystkim, którzy przynajmniej jeszcze przez jakiś czas są skazani na chude osie, bo po prostu warto, a sens zakupu jest nieporównywalny z usilnym poszukiwaniem dodatkowej sztywności w obręczach, ramie czy amorze. Ja do czasu zmiany roweru ich nie oddam...on też...