O tym, że Polacy mają tendencje do marnowania życiowych szans wiadomo nie od dziś. Kiedyś w nieco liczniejszej kołowo branży zrezygnowaliśmy z klepania samochodów Skody, co świetnie wykorzystali Czesi. Podobna sytuacja ma miejsce z 29". Rodzime manufaktury już po pierwszym kroku zamarły w bezruchu, tymczasem nasi sąsiedzi dzielnie prą do przodu
Mateusz Nabiałczyk
Obok takich firm, jak Author i Superior to właśnie Pells pewnie trzyma się wielkiego koła. Zeszłorocznym modelom nie mogliśmy już wiele zarzucić, pewnie dlatego w ofercie doszukać się można zaledwie kosmetycznych zmian, które za bardzo nawet nie tyczą się osprzętu.
W dalszym ciągu do wyboru mamy trzy 29ery - 629, 329 i po prostu 29. Rama we wszystkich wersjach ma tę samą geometrię, w której względem poprzednika jedynie skrócono tylny trójkąt o całe 3mm (442mm). Czy wyszło to na dobre? Teoretycznie pewnie tak, ale patrząc na fotki obrazujące minimalistyczną odległość opony od linki przedniej zmieniarki, mam pewne wątpliwości. Kąty 70,5*/73*, długa górna rura (618mm dla 19"), krótka sportowa główka, która w najmniejszym rozmiarze ma raptem 90mm pozwalają uzyskać aerodynamiczną sylwetkę bez zbędnego kombinowania z mostkami wycelowanymi w ziemię.
Najtańsza 29 nie powala osprzętem, ale w kontekście sukcesywnych modernizacji zdaje się być lepszą propozycją, niż pośredni 329.
Dla szukających konkretów w standardzie pozostaje topowy 629. Tutaj komponenty nie pozostawiają już wiele do życzenia, choć waga 11,9kg nie powala na kolana. Komponenty z czasem się zmieni, rama niby nie jest zła, ale brakuje jej cieszącego oko, teamowego malowania...